Szukaj na tym blogu

09 sierpnia 2012

Latanie



Wczoraj byłem służbowo w Auckland. Trochę znienacka i już nie załapałem się na lot z Whakatane. Musiałem podjechać 80 km do Taurangi. Przy tutejszym ruchu te 80 km to niecała godzina jazdy. Zabrałem więc ze sobą wydrukowany bilet elektroniczny i paszport, bo ciągle jakoś zapominamy załatwić sobie lokalne prawa jazdy, które robią tu za identyfikatory. Na lotnisku w Taurandze podchodzę do panienki przy odprawie, mówię nazwisko i szukam paszportu. Zanim go jednak znalazłem na ladzie przede mną leży karta pokładowa. „Have a nice flight”. Okienko odprawy jest w zasadzie w środku poczekalni. Przylatuje mały Beechcraft, podjeżdża pod drzwi, szybkie ogłoszenie i pakujemy się do samolotu jak do autobusu. Dopiero jak usiadłem to do mnie dotarło, że przecież nie było żadnych bramek, macania, zdejmowania pasków i otwierania komputerów. Na lokalnych liniach nie robi się w Nowej Zelandii żadnego „security”. Zapytałem później o to w pracy. Wzruszają ramionami. A kto by się takimi sprawami przejmował. My tu wszyscy sami swoi. Jak się trafi jakiś idiota z nożem to pożałuje zanim go jeszcze użyje. „She’ll be right mate”. „No worries”. 


O kurczę, jeszcze są na świecie normalni ludzie, którzy żyją tak jak my kiedyś w latach sześćdziesiątych (których według dzisiejszych kanonów nie powinniśmy byli przeżyć).

Wybuchowe atrakcje

Nie wiem czy to na naszą cześć, czy ot tak sobie, bez powodu, ale ku wielkiemu zaskoczeniu lokalnych wulkanologów, po 115 latach drzemki wybuchł jeden z trzech wulkanów, które widać ośnieżone na zdjęciach z poprzedniego wpisu. Wulkan ten, zwany Tongariro, już od kilku tygodni troszkę się trząsł i pomrukiwał, ale ponieważ robił to regularnie wcześniej, więc raczej za bardzo na to nie zwracano uwagi. Aż tu nagle, tuż przed północą, jakże ci nie p…. huknie! Podobno to nie była lawa tylko taka głównie hydrotermalna bańka, ale parę kamieni i sporo popiołu w górę poleciało. Pospadały owe kamienie na szałasy schroniskowe w okolicy szczytu, podziurawiły dachy. Na szczęście nikogo w szałasach nie było i strat w ludziach brak. Górę zamknięto (cytuję the „Mount Tongariro was closed”) – rozumiem, że zamknięto szlaki turystyczne. Zamknięto również parę kilometrów głównej State Highway 1 nieopodal, bo spadło na nią parę centymetrów popiołu. Wstrzymano ruch lotniczy i odwołano parę lotów do Gisborne i Napier, bo chmura popiołu poleciała w tamte okolice. A potem wzięto się do czyszczenia samochodów i dachów z popiołu, bo jak go trochę zmoczy to zastyga jak beton i jeszcze jest mocno kwaśny, więc żre wszystko jak leci. Potem wulkanolodzy występowali w telewizji i z bardzo uczonymi minami mówili, że owszem wybuch był zaskoczeniem no, ale teraz są przed nami trzy scenariusze: albo skończy się na tym pojedynczym wybuchu i wulkan się uspokoi, albo przed nami okres całej serii podobnych wybuchów, no albo to wstęp do dużego i poważnego w skutkach wybuchu. Pomyślałem, że to z pewnością jest odkrywcze. Sam bym tego nie wymyślił a teraz przynajmniej już mogę spać spokojnie, bo wiem, że tylko te trzy scenariusze są możliwe.

Mt Tongariro to ten płaski krater z małą ilością śniegu po prawej stronie


zasypane popiołem szlaki turystyczne

i posypane popiołem owce


 No i to było cztery dni temu. A w między czasie już parę dni wcześniej ogłoszono, że tkwiący na naszym horyzoncie, wystający z morza wulkan zwany White Island również wzmógł swoją aktywność i lepiej do niego za blisko nie podpływać.  No a wycieczki morskie na White Island są główną atrakcją turystyczną Whakatane, więc klops. Na szczęście to środek zimy i ruch turystyczny niewielki. 

No i wczoraj w nocy White Island też podobno z lekka p…. wybuchła - ot tak tylko trochę błota, siarkowodoru i popiołu. Nasi sąsiedzi nad Ohiwa Harbour mówili, że w nocy czuli siarkowodór (wulkan jest ponad czterdzieści kilometrów od brzegu). No ale nam zawsze jest w nocy zimno i trzymamy okna zamknięte, tak więc całą atrakcję po prostu przespaliśmy. Teraz już nie słuchamy opinii wulkanologów, bo już wiemy jakie scenariusze są możliwe. Od siebie dodam jeszcze tylko, że oprócz nich może jeszcze wystąpić na naszym wybrzeżu tsunami , które może być małe (kilka centymetrów), średnie (do dwóch metrów) lub duże (8-10 metrów). I znowu możemy spać spokojnie wiedząc, że nic innego się raczej nie wydarzy.

White Island
 

„ No worries, she’ll be right mate”, jak mówią miejscowi. I to mi się podoba.


28 lipca 2012

Stare kąty


Już nie musimy szukać działek i domów, więc ruszamy zwiedzać okolice. W zasadzie to odwiedzamy stare kąty, bo przecież 25 lat temu mieliśmy to wszystko nieźle rozpoznane. No ale wtedy byliśmy 25 lat młodsi, z dziećmi przy cycu i z zupełnie innym spojrzeniem na świat. No więc jedziemy do Taupo.

Z Whakatane najlepiej jest pojechać przez region zwany Galatea. To jest taka rolnicza kotlina w górach. Ponieważ kotlina i w górach to zimą, szczególnie rano spowita jest mgłą.
Ustępujące mgły nad Galateą
Do południa mgły się podnoszą ukazując malownicze tereny dzisiaj wykorzystywane głównie jako farmy bydła mlecznego. W Nowej Zelandii jest w tej chwili bardzo mało owiec. Teraz wszędzie widać krowy a wiodącym produktem eksportowym Nowej Zelandii są produkty mleczarskie.  
Na południowym krańcu Galatei leży Murupara. Niewielkie miasteczko, które 25 lat temu tętniło życiem, gdyż było centrum produkcji leśnej.
Dziś jest cieniem tamtej świetności, prawie wymarłym ghost town, które ledwie zipie i boryka się z problemami socjalnymi. Wrócę niedługo do przyczyn tego stanu rzeczy w moich bardziej tematycznych opowiastkach. Tymczasem mijamy Muruparę i jedziemy do Taupo.
Tuż przed wjazdem znajduje się jedna z największych elektrowni geotermalnych zasilana przez Wairakei Geotermal Field.

Wszystkie te tereny od leżącego niedaleko nas Kawerau,  aż po jezioro Taupo obfitują w pola geotermalne i gdzie nie spojrzeć to coś paruje lub śmierdzi zgniłymi jajami. Na lewo gejzer, na prawo gotujące błota a między nimi gorące źródła.






















Na wjeździe do miejscowości Taupo jest punkt widokowy.

Olbrzymie jezioro jest kraterem, jaki powstał tysiące lat temu w wyniku gigantycznej erupcji wulkanicznej. Krater ten wypełniony jest wodą tak czystą jak woda w Morskim Oku, a po południowej stronie jeziora stoją trzy wielkie wulkany - zimą zawsze w czapie śniegu. Tam, na Mt Ruapehu, na najwyższym z trzech wulkanów, mamy nadzieję, jeszcze tej nowozelandzkiej zimy pojeździć na nartach.

Jezioro Taupo to też bardzo popularne miejsce wakacyjne. Pstrągi dochodzą do 10 kilogramów i jest ich zatrzęsienie. Plaże są żwirowe lub kamieniste. Widoki zapierają dech....


Nowa Zelandia jest pełna ptaków. Jednym z bardzo charakterystycznych jest fantail. Niewielki ptaszek, mniejszy od wróbla, za to z długim wachlarzowatym ogonem (stąd nazwa). Ptaszek ten jest niesamowicie ciekawski i napotykając człowieka podlatuje bardzo blisko, zaczepia, krąży tuż koło nosa, siada i charakterystycznie kręci ogonem. jest strasznie sympatyczny.

ciekawski fantail

Mt Ruapehu, tam będziemy jeździć na nartach
A w drodze powrotnej do domu kilka typowych widoczków z Nowej Zelandii, kraju Długiej Białej Chmury czyli Aotearoa.