Szukaj na tym blogu

26 grudnia 2012

A u nas śnieg

 

U nas na Święta mamy śnieg kolorowy. Ulice powoli pokrywają się czerwonymi kwiatami pohutukawy. To jest to drzewo zwane Christmas tree, które zakwita na Święta.
 
Jednak najpiękniejszy śnieg leci z jacarandy. To są drzewa sprowadzone tu z Centralnej Ameryki, które są bajecznie piękne. Oceńcie sami.



















21 grudnia 2012

Pierwsi goście z Europy

Tak więc nagroda dla pierwszych gości z Europy została odebrana przez Simona i Sheilę. Nikomu nie udało się ich wyprzedzić i zgodnie z zapowiedziami zameldowali się u nas w tym tygodniu.





Zrobili nam swoim przyjazdem sporo frajdy i choć jeszcze na sporym jetlagu dojechali do nas zgodnie z planem na trzeci dzień po wylądowaniu w Auckland. Pokazaliśmy im co się dało, na wyprawę morską nie wybraliśmy się, bo akurat zaczynało u nas wiać resztkami cyklonu Evan, co parę dni temu przeleciał się po Samoa i Fidżi. Wykorzystaliśmy więc okazję i pojechaliśmy z nimi nad Jezioro Tarawera i pod wodospad na rzece Tarawera. A poza tym popijaliśmy co się da i gadaliśmy jak najęci. Czekamy na następnych, miłych gości.



No a teraz, za parę dni Święta. Niestety wygląda na to, że będzie lało i nici z wielkich wypraw. Evan po spustoszeniu paru wysp na północy pruje właśnie prawie prosto na nas. Wypełnia się i traci moc, ale parę dni wiatrów i deszczu mamy murowane. Oby tylko nie przesadził, bo nie tylko, że nici z wypraw to jeszcze trzeba będzie wracać do roboty i walczyć z powodzią. Ech ten los inżyniera.

Ale co tam, ptaszki śpiewają, po ogrodzie łażą bażanty, choinka się świeci, muzyczka gra i nawet jak trzeba będzie przywdziać gumiaki i jechać ustawiać koparki to też będzie fajnie. Poranek pierwszego dnia Świąt pewnie spędzimy na Skype (bo to w Europie wtedy akurat Wigilia) a potem musimy zdecydować gdzie idziemy, bo mamy dwa zaproszenia do znajomych. Chciałoby się i do jednych i do drugich, ale raczej się nie da. Może jednak te koparki?

A Wam drodzy czytelnicy życzymy radosnych Świąt a przed Nowym Rokiem mam nadzieję jeszcze coś napiszemy.


13 grudnia 2012

Idą Święta....

...i tak jak wszędzie wszystkim udziela się lekkie podniecenie. Mój komputer się tak podniecił, że padł jak norka (co to w zasadzie znaczy?) i dlatego nastąpiła ostatnio cisza w eterze. Udało mi się uratować zdjęcia i różne, co ważniejsze rzeczy, ale Vista już się nie podniosła, więc zostałem właśnie dumnym właścicielem Windows 8. No zobaczymy jak to cudo długo wytrzyma. Na razie efekt jest taki, że jestem niewyspany, po kilku długich wieczorach walki z komputerem, przepełnionych rzucaniem przez zaciśnięte zęby różnych niewybrednych wyrazów z mocno akcentowanym "rrrrrr".

Tak więc prezent pod choinkę już mam (tzwn ósemka), no a teraz trzeba zacząć myśleć co z tymi Świętami w zasadzie zrobić. Choinkę przywieźliśmy w kontenerze, śliczną, sztuczną i zieloną. Ozdóbek pięć pudeł też jest, więc ten element załatwiony. Z tradycyjnym, wigilijnym żarciem będzie lekka trudność, bo jeszcze stolnicy nie zmajstrowałem, już nie mówiąc, że kapuchy kiszonej oczywiście brak (może w przyszłym roku się zakisi ale tym razem odpuścimy), czyli pierogów nie będzie, samej kapuchy z grzybami też nie. Karpia nie będzie, bo nigdy nie lubiliśmy, ale za to zaczęliśmy już łapać przyzwoite rybki, więc pewnie będzie ryba morska albo będziemy musieli się męczyć z langustami, krewetkami, mulami i innymi przegrzebkami.

Takie rybki nazywają się kahawai i są w smaku makrelowate. Najlepsze podobno wędzone. Organizujemy więc wędzarnię. Nota bene na zdjęciu nasza pierwsza, samodzielna wyprawa na ryby.
 Buraczki w warzywniaku na razie nie nadają się nawet na botwinkę do chłodnika, więc trzeba będzie kupić w sklepie i zakisić na barszczyk (robiliśmy to już wcześniej więc powinno się udać).
W warzywniaku zrobił się tłok, pomidory oszalały, rzodkiewka też, buraczki rosną nieźle i tylko koperek jakiś taki liliput

Ogólnie rzecz biorąc pierwszy warzywniak pęka w szwach, więc rozpocząłem pracę nad kolejnym
Maku raczej też  nie uświadczysz w lokalnych sklepach, więc  jakieś inne słodkości się zorganizuje.  Święta tutaj to jednak przede wszystkim piknik na plaży i grill. Pełnia sezonu na truskawki, czereśnie (szparagi się już niestety kończą) i wszelkie inne jagody. Owoców z dnia na dzień przybywa, bo to odpowiednik przełomu czerwca i lipca w Polsce.

Wzdłuż całego wybrzeża rosną drzewa zwane pohutukawa (Anglicy nazwali je Christmas tree), które mają to do siebie, że pokrywają się czerwonymi kwiatami dokładnie na Święta Bożego Narodzenia. Wygląda to całkiem uroczo i sporo z nich już się czerwieni.


W centrum Whakatane jest skała z łukowym przejściem zwana Pohaturoa Rock. Na jej szczycie czerwieni się pohutukawa.

Tak jak na pierwszym planie, zbocza w oddali zaczynają się już czerwienić a za parę dni będą całkiem wyraźnie czerwone
A oto kwiaty pohutukawy w zbliżeniu
 
Nastrój Świąteczny nasila się i tak jak i gdzie indziej, grudzień staje się jednym wielkim pasmem imprez. W firmach imprezy dla pracowników, bale dobroczynności i wszelakie szaleństwa. Santa Parade jest atrakcją dla dzieciaków (i starszych państwa z Polski) oraz okazją do zaprezentowania się wszelakich orkiestr, chórów i artystów.


Doroczną Santa Parade otwiera zespół szkockich kobziarzy. Strasznie to lubię, chyba kupię sobie kilt i będę się uczył grać. Tylko czy mnie przyjmą do zespołu?
Mikołaje muszą biegać w szortach a renifery przeczekują na Antarktydzie

Prawie każda organizacja i biznes w mieście wystawia swoją grupę w paradzie.
Udzielają się wszystkie grupy wiekowe wykorzystując odpowiednie pojazdy
Quady to tutaj po prostu zwykłe, farmerskie pojazdy, wykorzystywane powszechnie do pracy a nie do szaleństw
Sporo tu również świetnie odrestaurowanych gratów
A przed paradą i po w różnych miejscach w mieście produkują się wszelakie grupy artystyczne
Niektórzy całkiem nieźli, niektórzy raczej w kategorii "nie umiem, ale bardzo lubię",  wszystko razem stwarza jednak nastrój na prawdę sympatyczny

No i tak, powoli, zbliżamy się do naszej pierwszej Wigilii z powrotem na Antypodach. Ptaki śpiewają przecudnie, ale najlepsze jest to, że dziś, 13 grudnia, nikt ze złością nie biega po ulicach wykłócając się po raz kolejny o to kto 31 lat temu miał rację i kto powinien gnić w kazamatach.

She'll be right mate. Let's have a beer.