Szukaj na tym blogu

11 czerwca 2017

Żaglomistrz sknera

Taki już jestem, że strasznie nie lubię wydawać pieniędzy na rzeczy, które mogę sobie zrobić sam. Nawet jeśli jeszcze tego nigdy nie robiłem, ale wydaje mi się to w zasięgu moich umiejętności to najpierw spróbuję to zrobić sam, a dopiero jak poniosę sromotną klęskę ratuję się tak zwanymi fachowcami.

Efekt tego jest taki, że garaż mam pełen narzędzi i maszyn wszelakich, które często przydają się tu i ówdzie, ale sporo z nich wykonało tylko jeden projekt. Pocieszam się tylko tym, że prawie każdy z tych projektów udało mi się wykonać za ułamek ceny jaką musiałbym zapłacić fachowcowi - często zapominając ile wydałem na narzędzia.

No ale przecież tu chodzi o frajdę robienia rzeczy samemu. To tak jak z tutejszym wędkarstwem. Prawie każdy facet w okolicy uważa za punkt honoru łapać ryby i chwali się ile to obiadów właśnie nałapał. Prawda jednak jest taka, że aby to robić trzeba zainwestować tak minimum ze 20 tysięcy dolarów w łódkę. Utrzymanie tejże i jej przyczepy to kolejne 300 dolarów rocznie. Każde wypłynięcie z portu parę kilometrów w morze to ok 40 litrów paliwa czyli kolejne 80 dolców. Ze trzy wędki z kołowrotkami i całym oprzyrządowaniem (a niektórzy mają po dwa tuziny) to kolejny tysiąc dolców. Średnio z każdej wyprawy przywieziemy powiedzmy ze 4kg ryb. Filetów z tego pewnie kilogram. W sklepie natomiast filety nabyć można po 35 dolcow za kilo. Finansowego sensu w tym nie ma, ale frajda z wędkarstwa jest.

Mój ostatni projekt był jednym z bardziej ambitnych. Nasz dom na wzgórzu ma piękny widok, ale niestety na tarasie jest zwykle spory wygwizdów. Siedzimy bowiem na mini przełęczy, przez którą popychają zachodnie wiatry. Mało, że piź.... przepraszam gwiździ to jeszcze słoneczko w czerep grzeje niemożebnie. Przypominam jesteśmy geograficznie na wysokości Gibraltaru, czy jak kto woli Północnej Afryki. Od dłuższego czasu zastanawialiśmy się jak tu się jakoś zasłonić. Od słoneczka kupiliśmy sobie parasol montowany centralnie nad stołem tarasowym. Spory był, trochę cienia nawet dawał, ale wiatr szamotał nim strasznie. W końcu wymyślilismy, że trzema zamontować sun shades czasem zwane sun sails. Sporo tu takich ostatnio się montuje. W Polsce pewnie też. Zrobiłem rozpoznanie u znajomych i wyszło, że za takie jak bym chciał to pewnie ze cztery tysiące trzeba będzie zabulić. No i natychmiast zacząłem kombinować.

Za $250 kupiłem odpowiedni materiał, za kolejne $600 stalowe linki, śruby, haki, słupek i inne badziewie. W zasadzie wszystko miałem tylko, że na małej walizkowej maszynie raczej bym tego nie uszył. No to za $700 na lokalnym Allegro kupiłem przemysłową maszynę do szycia co to może szyć chyba nawet blachę.




 Potem były dwa weekendy szycia i składania wszystkiego do kupy. No i mamy sunshades za 1550 i jeszcze maszynę (dla której brak miejsca). Baśka, tobie by się na pewno podobała. Może Ci wysłać?

A efekt taki. Daszek od słońca w zasadzie OK. Parawanik od wiatru wygląda trochę jak suszące się pranie, ale funkcję wiatrołapu spełnia znakomicie.





 No to teraz mogę zacząć szyć dla Was. Czekam na zamówienia. Buzi.