Wyspy, wysepki i rafy koralowe Tonga ciagną się na przestrzeni ponad 500 km i tworzą trzy główne grupy. Na samym południu Tongatapu, gdzie znajduje sie stolica Nuku'alofa, potem Ha'apai i Vava'u. 200 km dalej na północ jest jeszcze kilka małych wysepek zwanych potocznie Niuas.
Jest tu wiele typowych koralowych atoli i płaskich koralowych wysepek, co to ledwo wystają ponad powierzchnię oceanu, ale ponieważ Tonga leży praktycznie na linii "pierścienia ognia" ruchy tektoniczne wypiętrzyly część wysp całkiem wysoko. W rezultacie wzdłuż południowego wybrzeżą Tongatapu wytworzyła się półka skalna, która jest ustawicznie taranowana przez wielkie oceaniczne fale. Na przestrzeni kilkunastu kilometrów mamy więc niezłe widowisko zwane "blow holes". Fontanny napędzane falami.
Gdy ponad sto lat temu, tak jak i inne kraje Pacyfiku, najechali Tonga misjonarze, naopowiadali tubylcom tyle o matce Brytanii i miłościwie panującej tam królowej Wiktorii oraz jej poprzednikach którzy zjednoczyli zwaśnione kraje Wysp Brytyjskich, że jeden z lokalnych wodzów doszedł do wniosku, że on też zjednoczy Tonga, zamieni Tonga w królestwo, a sam zostanie królem. Jak pomyślał tak też i zrobił. Nazywał się on Tu'i Kanokupolu, ale przybrał królewskie imię George Tupou I. No i proszę, królestwo w Tonga trwa do dzisiaj. Mimo, że monarchia jest niby konstytucyjna to władza królewska jest jednak całkiem spora. I nie tylko królewska, bo naokoło królewskiej rodziny namnożyło się sporo tzwn szlachty i razem mają oni w parlamencie zapewnione głosy i wpływy. Mimo, że uwielbienie dla monarchi jest spore to jednak dziesięć lat temu wybuchło w kraju niezadowolenie, doprowadziło do zamieszek i pewnego postępu w strone demokratyzacji. Monarchia jednak dalej ma się dobrze. Aktualnie panujący Jego Wyskość Tupou VI przejął władzę w roku 2012, po śmierci swego brata, ale jego koronacja odbędzie się dopiero w tym roku, za parę miesięcy. Będzie wielka feta. Warto się wybrać.
Na Tongatapu (a może i na innych wyspach) jest kilka królewskich rezydencji, ale główny pałac znajduje się w Nuku'alofa, koło centrum miasta.
Płot może trochę rdzewieje, ale ogólnie pałac jest okazały i zadbany. Jego Wyskości niestety nie udało nam się zobaczyć.
Misjonarze z dużą wprawą nawrócili Tongańczyków na co się tylko dało i dzisiaj kraj usiany jest kościołami wszelkich możliwych denominacji - pięć odmian metodystów, katolików, mormonów, adwentystów, anglikanów, Świadków Jehowy, Bahai'ów, muzułmanów, buddystów itp. Niedziela jest dniem świętym i wszystko jest zamknięte, a jakakolwiek praca zabroniona. Nie wolno nawet łapać ryb. Samoloty nie latają, a lotniska są zamknięte. Za homoseksualizm idzie się do kicia, czyli wszystko po Bożemu.
Pojeździliśmy trochę po Tongatapu z zaprzyjaźnionym taksówkarzem (który okazał się biskupem u mormonów) i tak jak domostwa wyglądają raczej mizernie i biednie to kościoły błyszczą nowością i przepychem. Maja tu nawet taką prawie katedrę Notre Dame - pewnie katolicka.
kapliczka Mormonów |
kościółek katolicki |
Tak jak i w Polsce, poza kościołami wierni resztę kasy pakują w cmentarze. Styl cmentarzy jest trochę rozrywkowy, ale czasem nawet bardziej okazały niż w Polsce.
Wszyscy Polinezyjczycy są bardzo muzykalni i podobnie jak Maorysi czy Tuvaluańczycy Tongańczycy przepięknie chóralnie śpiewają - w kościołach oczywiście. Porównujac jednak tongańska rzeczywistość z Tuvalu, Fidżi czy Wyspami Salomona stwierdziliśmy z Inką zgodnie, że Tongańczycy są chyba najbardziej oddani religii, ale też i najbardziej poważni. Może to kwestia tego, że życie codzienne Tonga obserwowaliśmy w weekend, a potem w czasie Wielkanocy. W innych znanych nam krajach Pacyfiku było zawsze na ulicy dużo więcej śmiechu, żartów i spontanicznych wygłupów. W Tonga wszystko zapięte na ostatni guzik i bardzo powściągliwe.
Tylko ta kelnerka troszkę się uśmiechała.