Szukaj na tym blogu

18 stycznia 2021

Jedynie w Nowej Zelandii

 Dzięki temu, że COVIDA mamy tu pod kontrolą Nowa Zelandia jest aktualnie jednym z niewielu krajów, gdzie można swobodnie rozgrywać zawody sportowe, bez masek i z publicznością. Miejmy nadzieję, że stan ten utrzyma się dalej, bo właśnie większość krajów znów zamyka granice w związku z nowymi mutacjami wirusa. W lutym ma być rozgrywany Melbourne Tenis Open, specjalnymi charterowymi samolotami ściągnięto już większość zawodników i działaczy, ale okazało się, że przywieźli ze sobą wirusa i wszyscy ciupasem zostali zamknięci w kwarantannowych hotelach, bez możliwości treningu itd. Afera robi się coraz większa, bo starając się nie wpuścić do kraju najnowszego mutanta z Anglii Australia odmawia prawa powrotu nawet swoim obywatelom i zamyka lotniska, a tu wielcy sportowcy nie dość, że zostali wpuszczeni to jeszcze narzekają…Kupa śmiechu.

Nie do śmiechu natomiast było wczoraj amerykańskiej ekipie w zawodach o America's Cup. Po kilku dniach flauty przywiało wreszcie solidniej i nierówno. Chłopcy prowadzili w starciu z Włochami, ale niestety dostali szkwał na zwrocie i się położyli. Mało tego, w dnie wybili dziurę i o mały włos byliby łódkę zatopili. Na szczęście to dzieje się w Auckland, stolicy żeglarstwa i jakoś z pomocą innych zespołów i ekip ratowniczych udało się łódkę utrzymać na wodzie i odholować do portu. Teraz mają tydzień na zbudowanie niemal nowej łódki i ciągle szanse na dalszy udział w eliminacjach tak, że będą harować jak woły.

Tu można to obejrzeć.

https://youtu.be/S5K23GpiQCw


Na razie....

20 grudnia 2020

Krok po kroczku, idą Święta a w tle America's Cup World Series

Niestety nie wiem, jakie jest oficjalne polskie tłumaczenie tego, co w tytule, ale to oficjalna nazwa trzydniowej serii regat, która właśnie wczoraj zakończyła się wygraną ekipy Nowej Zelandii. Hip, hip, hura! Tutaj możecie sobie obejrzeć widła podsumowujące poszczególne dni. 

https://www.americascup.com/en/relive/3_Day-3

Jak wspominałem w poprzednim wpisie, te wprawki są dla wszystkich ekip pierwszą możliwością przetestowania tych prototypowych łódek zanim prawdziwa walka o Puchar zacznie się w styczniu. Na razie jest dobrze. Trzymamy kciuki dalej. 

A tym czasem "krok po kroczku, krok po kroczku, najpiękniejsze w całym roczku, idą Święta, idą Święta". 

W Nowej Zelandii atmosferę Bożonarodzeniową czuć jedynie w sklepach. Domy i ulice też niby obwieszone są światełkami i innymi ozdóbkami, ale jest tu pewien problem. Otóż przeciętny Kiwi chodzi spać dobrze przed 22:00, większość w okolicach 21:00. Ciemno o tej porze roku robi się około 21:30, więc niewielu te światełka ogląda. No ale cóż...światełka muszą być, żeby Św. Mikołaj trafił, gdzie trzeba.

U nas na wsi, w Coopers Beach, nadejście świąt sygnalizują obsypane kwiatami pohutukawy, zwane przez Anglików Christmas trees (z uwagi na fakt, że kwitną zawsze w tym okresie). Są to piękne, nadmorskie, rozłożyste drzewa, których gałęzie często zwisają wzdłuż plaż i nadbrzeżnych skał umacniając brzegi i dając wspaniały cień plażowiczom.  

Inka u stóp rozkwitającej pohutukawy



Tak, że naturalne choinki nad plażami już są, a to jest ważne, bo główne świąteczne aktywności tam właśnie się rozgrywają. Boże Narodzenie to oficjalny początek letnich wakacji, które potrwają do końca stycznia i większość Kiwis pakuje wałówkę i sprzęt turystyczny i udaje się świętować na łono przyrody. Najpierw Boże Narodzenie, potem Nowy Rok. Impreza za imprezą i głównie na plaży. Na szczęście stosunek ilości plaż do liczby ludności jest u nas bardzo korzystny.

Jedna z mocno zatłoczonych plaż w okolicy

 
Na campingu w Hauhora Heads

dla tych co nie lubią piasku

No i tak wyglądają świąteczne stoły. 

Lockdown, nie lockdown polecam zachwycać się polskimi świątecznymi nastrojami, bo tutaj raczej trudno je odtworzyć, w środku lata i w takiej scenerii. Co roku staramy się przynajmniej stworzyć namiastkę przyjęcia wigilijnego. W zasadzie wszystkie składniki (oprócz karpia, którego i tak nigdy nie lubiliśmy) można kupić i wszystko upichcić. Problem w tym, że w tej scenerii, środku lata to wszystko zwykle wychodzi raczej blado i wcale tak świetnie nie smakuje. Lepiej jest razem z innymi jechać na plażę. 







16 grudnia 2020

Wariackie wyścigi wielkich wodolotów

Teraz widać jak to dobrze, że w 2017 wygraliśmy w końcu ten "stary kubek", bo przynajmniej teraz regaty o Puchar Ameryki mogą się w miarę spokojnie odbyć w stosunkowo wolnej od pandemii Nowej Zelandii. Przywilej goszczenia zawodów przypada bowiem aktualnemu mistrzowi. Nam też przypadł trzy lata temu przywilej ustalenia, na jakich łódkach następne zawody będą rozgrywane. Poprzednio, jak może pamiętacie, były to katamarany. Latające jak wodoloty, ale dwukadłubowce. Tym razem wymyśliliśmy, że trzeba wrócić do korzeni, czyli jednokadłubowców, no ale ciągle wodolotów. 

Wariactwo. Te 21 metrowe łódki przy byle wietrze rozpędzają się do 30-40 węzłów a przy normalnej powiedzmy "piątce" będą posuwać ok 60. węzłów. (dla nie-żeglarzy to ok. 115 km/godzinę). Już teraz sędziowskie i trenerskie łódki motorowe mają trudności z dorównywaniem im prędkością. Patrzę na zdjęcia z treningów z niedowierzaniem i zgrozą. Mam nadzieję, że w ferworze prawdziwej walki nic się nikomu nie stanie, bo nie dość, że prędkość olbrzymia (a hamulców tarczowych raczej te łódki nie mają) to jeszcze wymachują one tymi "hydro-szczudłami", a to wyciągając je z wody, a to znowu opuszczając. 

W każdym razie od jutra (17 grudnia) rozpoczynają się pierwsze poważne wyścigi trójki challengerów i naszej nowozelandzkiej łódki w ramach bożonarodzeniowych przedbiegów. Potem w styczniu nastąpi wyłanianie wśród trójki challengerów tej jednej ekipy, która będzie się bić z nami o puchar w marcu. Obgryzamy pazury, bo wszystkie cztery łódki to w zasadzie prototypy, które w ciągu całej tej serii wyścigów będą na bieżąco (często po nocach) udoskonalane. A jak się, która mocniej podniszczy czy przez kolizję, czy wywrotkę to trzeba będzie szybko ją odbudować. 

Będzie co oglądać. 

Oto zwiastun tego, co przed nami.

https://www.youtube.com/watch?v=Oz0TaVH_P3g