Szukaj na tym blogu

29 grudnia 2014

Bez polskich czcionek.....czyli jak zrobic komus laske na Pacyfiku

Tak, trzeba byc odwaznym, by pisac bloga bez polskich czcionek. Laska panska na pstrym koniu jezdzi i niektorzy moga sie pare razy zdziwic. No ale coz, jestesmy na wakacjach, z dala od cywilizacji, mam ze soba tylko firmowy laptop, na ktorym polskich czcionek brak. Pisanie na tablecie to jednak tylko dla mlodych. Wiec musicie sie na razie pomeczyc. Jak wrocimy, to moze w ramach laski przerobie to na polski.

Nasza aktualna pozycja 36st 38.2817S 175st 47.494E . W praktyce wyglada to tak. Nasza Nardine trzecia z lewej.

 Miejsce nazywa sie Momona Bay i miesci sie na poludniowej stronie Great Mercury Island. Ambitni sobie znajda w Google, a mniej ambitni zadowola sie wspolrzednymi ;-)

Tak wiec jak widac wreszcie plywamy. Wybieralismy sie w ten trzytygodniowy rejs prawie jak na w rejs dookola swiata.  W nawale aktywnosci przedswiatecznych wszystko szlo pod gorke. A to jeszcze triathlon, a to imprezy, a to wariackie zakupy, pomysly jak wybrac i zabezpieczyc zarcie na te trzy tygodnie, bo szanse moga byc, ze z zakupami bedzie krucho. W koncu w przedwigilijna niedziele dotarlismy do mariny w Tauranga, gdzie zostawilismy Nardine po malowaniu. Zapakowalismy to wszystko na lodke i w poniedzialek rano ruszylismy na polnoc. Zeglowanie bylo spokojne, ale to nie byl nasz dzien. Najpierw Ineczka odebrala alarmujaca wiadomosc, z ktorej wynikalo, ze sprawy na jej projekcie sie nagle bardzo pokomplikowaly. Po chwili, jej jedyna para okularow rozlozyla sie na dwie czesci, ktorych nawet ja - wspierany przez prawie wszystkie mozliwe narzedzia, jakie musze miec na pokladzie naszej weteranki Nardine - nie mialem szans naprawic. Po nocy spedzonej w pieknej Opo Bay na Mayor Island zdecywalismy sie wracac do cywilizacji by zamowic nowe okulary i do domu, by odszukac stare. Bez mozliwosci czytania, Ineczka moglaby zaczac  byc agresywna w czasie tych trzech tygodni. We wtorek wrocilismy wiec do Taurangi, zamowilismy nowe okulary, obrocilismy samochodem do domu, przywiezlismy stare, ale najwazniejsze to ustalilismy (dzieki powrotowi w zasieg telefonii komorkowej), ze sprawy na Inki projekcie wcale nie byly takie zle. Moglismy wakacje zaczynac od nowa. Srodowy przelot na Mayor Island juz nie byl taki przyjemny - duzo fal, malo wiatru a kurs na wiatr.  Zeglarzom nie musze tlumaczyc, a pozostalym powiem, ze jest takie stare zeglarskie powiedzenie - gentelmeni nie plywaja pod wiatr- i ma ono bardzo wiele sensu.  No ale pod koniec dnia wszystko sie uspokoilo i nawet udalo nam sie w miare spokjnie skonsumowac Wigilijna kolacje. Od tego czasu zeglujemy sobie bardzo komfortowo. Wczorajsza noc spedzilismy w marinie w Whitianga, aby nabrac wody i zaznac troche rozkoszy restauracyjnych. Sesja odchamiania nawet mi sie podobala. No a teraz mamy popoludniowa sieste jak powyzej.  Za dwa dni Sylwester, ktory planujemy spedzic na Great Barrier Island. Ponizej kilka obrazkow z rejsu.


Wieczor na Slipper Island
Ineczka sprawdza kurs

Rybka na obiad






3 komentarze:

  1. Kochani : " W Nowym Roku, białych żagli, tak wydętych dobrym wiatrem,
    byście zawsze żeglowali do archipelagu pragnień."

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech się spełnią świąteczne życzenia:
    te łatwe i trudne do spełnienia.
    Niech się spełnią te duże i te małe,
    te mówione głośno lub wcale.
    Niech się spełnią wszystkie one krok po kroku,
    tego życzę w Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń
  3. no to z wiatrem prosze panstwa, z wiatrem. a Inka to wyglada jakby wiedziala co robi no i Ty z ryba tez. tunczykowata?
    podziwiam Wasza wytrwalos w trudach rozmaitych. nie dajecie szans dziadzieniu sie.

    OdpowiedzUsuń