jest szereg kultowych produkcji, których popularność wydaje się nigdy nie spadać. Tworzą się naokoło nich swego rodzaju subkultury czy fan-kluby i często stają się one na przykład tematami przewodnimi fancy dress parties. Jednym z czołowych spektakli/filmów, które ciągle powracają jest Rocky Horror Show. Jest to musical mocno zakorzeniony w epoce wczesnych lat siedemdziesiątych, zdobywania doświadczeń wolnej miłości, transeksualności, urozmaiconej dodatkowo wampirami, szalonymi naukowcami i całą zgrają zupełnie porąbanych i kiczowatych charakterów.
Widzę z Googla, że Warszawa doczekała się niedawno jego premiery w Och-Teatrze. Nie wiem jak został przyjęty, ale podejrzewam, że w dzisiejszych czasach kultową pozycją w Polsce się nie stanie.
Tutaj natomiast powraca na deski teatralne regularnie, a filmowa adaptacja zwana "Rocky Horror Picture Show" ciągle sprzedaje się w sklepach wideo za przyzwoite pieniądze.
Tak, jak w zasadzie nie możliwe jest wytłumaczenie kultowości Misia komuś z poza polskiej kultury, tak i tłumaczenie na czym polega fenomen Rocky Horror Show komuś, kto go nie widział i nie zna angielskiego jest raczej w kategorii "mission impossible".
My znamy Rocky Horror Show tylko z filmu, który studiowaliśmy dogłębnie w Honiarze, bo przymierzaliśmy się do wystawienia go w tamtejszym teatrze. Wtedy jednak zdecydowaliśmy się wystawić The Little Shop Of Horrors, bo trochę łatwiej było znaleźć chętnych do obsady (brak roznegliżowanych strojów i odważnych scen).
Jak pamiętacie nasz magistracki social club organizuje dwa razy do roku różne przebierane imprezy - a to lata 20te, a to Western Party, a to Tango w Paryżu. W tym roku przebieranka była pod hasłem Rocky Horror Show i oczywiście wśród uwielbiających przebieranki anglosasów była kupą uciechy. Niestety nie wzięliśmy w niej udziału, bo w ostatniej chwili Ineczka się dość mocno rozchorowała. Ale może i dobrze. Oto kilka zdjęć z imprezy.
W Nowej Zelandii jest jeszcze jeden powód dlaczego Rocky Horror Show cieszy się taką popularnością. Jest nim Richard O'Brien, autor musicalu, który co prawda urodzony w Wielkiej Brytanii jednak spędził sporo wczesnej młodości w NZ, a ostatnio osiadł tu na stałe. W oryginalnym musicalu w Londynie i później w adaptacji filmowej grał postać Riff-Raff'a. Dziś, w jego rodzinnym Hamiltonie, stoi pomnik Riff Raffa, z kamerą internetową oraz instrukcjami jak tańczyć jeden z kultowych tańców z musicalu zwany "the time warp".
To trochę tak, jakby ktoś zamontował guzik w ścianie, gdzie można sobie nagrać pochwałę dla prezesa naszego klubu. Łubu dubu, łubu dubu....
A ten "time warp" rozpoczyna w filmie właśnie Riff Raff (Richard O'Brian) i wygląda tak:
Rozpoznacie tam również młodziutką Susan Sarandon w roli Janet.
only in America...
OdpowiedzUsuń