Jak pisałem wcześniej w Russell jest bardzo sympatycznie i historycznie. Stoi tam śliczny drewniany kościółek. Jeden z pierwszych w Nowej Zelandii. Naokoło niego cmentarzyk z nagrobkami z końcówki XIX wieku. W kościółku można nabyć mały przewodnik, który opisuje wszystkich nieboszczyków i historyjki, jakie się czyta, mówią wiele o tych pionierskich czasach.
Jednak na prawdziwie tajemnicze znalezisko wpadliśmy popijając piwko w małej pizzerii z tyłu promenady. Ogródek pizzerii zaaranżowany był dość zgrzebnie. Za stoliki robiły stare drewniane szpule od kabli. Zasiedliśmy z Davidem do piwka i po chwili zorientowaliśmy się z czego zrobione były siedziska, na których siedzieliśmy!!!
Próbowaliśmy przepytać chłopaka za barem skąd się to wzięło, ale nie miał pojęcia. Właściciel skądś to wykołował. Hmm. Nigdzie w NZ nie widziałem ani Żywca ani Tyskiego.
Tajemnice Russell są nieprzeniknione....
O Nowej Zelandii i wyspach Pacyfiku, realiach życia codziennego, kulturze, obyczajach i aktualnych wydarzeniach.
Szukaj na tym blogu
13 maja 2013
12 maja 2013
Bay of Islands
Żeglarski raj Nowej Zelandii. Bay of Islands to w zasadzie kilka mniejszych zatok, tworzących zagmatwaną linię brzegową i usianych wieloma wyspami. Ciekawe i bezpieczne żeglowanie, bo zawsze jest się gdzie schować i znaleźć sobie zaciszną zatoczkę, w której nawet w sezonie nie ma tłoku, a poza sezonem, z reguły jest się samemu.
Jeżeli nie do Auckland, to właśnie tutaj zawijają jachty żeglujące wokół świata. Po rozkoszach tropikalnych wysp Pacyfiku, na sezon cyklonów uciekają do Nowej Zelandii i chronią się w Bay of Islands. W kilku marinach i na niezliczonych kotwicowiskach stoi tu tysiące jachtów wszelakiej maści. Jest sporo warsztatów szkutniczych, a przed główną mariną w Opua, gdzie można oficjalnie przekroczyć granicę, stoi zawsze kilka samochodów, bądź do wynajęcia, bądź do zakupu na kilka miesięcy z ofertą odkupienia. W ten sposób załogi jachtów przeczekujących tutaj letnie cyklony na Płd Pacyfiku mogą sobie pozwiedzać Nową Zelandię. To w ogóle jest fajnie skonstruowane z tymi cyklonami. Jak w Nowej Zelandii jest zima i siąpi deszcz to można spokojnie płynąć na Fiji, Samoa i takie tam, bo cyklony są wtedy na północ od równika. A jak schodzą, w drugiej połowie roku, na południe to się po prostu ucieka przed nimi do Nowej Zelandii, gdzie właśnie jest milutkie lato, Boże Narodzenie i inne atrakcje.
Dwie główne miejscowości Bay of Islands to Paihia i Russell. Paihia jest bardziej komercyjna i letniskowa. To stąd działają wszystkie firmy obsługujące turystyczną gawiedź. A to loty helikopterem, a to niezliczone rejsy, nurkowanie, żeglowanie, latanie na paralotni za motorówką itd.
Na przeciwko (pół godziny promem) leży Russell - pierwsza stolica Nowej Zelandii, maleńka, historyczna osada pełna wiktoriańskiego charakteru, bardziej romantyczna i kameralna. Po trzeciej stronie zatoki jest Waitangi. Miejsce, gdzie podpisano Treaty of Waitangi, dokument tworzący fundament koegzystencji przybyszy z Wielkiej Brytanii i Maoryskich plemion. Kiedy wrócę do moich lekcji historii napiszę o tym porozumieniu więcej, bo jak większość historycznych wydarzeń, jest ono dzisiaj interpretowane na kilka sposobów i co roku, podczas obchodów święta narodowego z okazji jego podpisania, rozpala się polityczna dyskusja - dokładnie tak, jak z rocznicą Powstania Warszawskiego, czy Porozumień Sierpniowych w Polsce.
Niedaleko na północ od Bay of Islands, w miejscowości Mangonui, znaleźć można najlepszy na świecie Fish and Chips shop. Jak to tam z nim jest, czy jest najlepszy, czy nie, to trudno powiedzieć, ale fakt jest, że fish'n'chips podają tam zacne, jak należy, zawinięte w papier (niestety nie w gazetę), świeżutkie i zrobione pysznie.
Po lewej molo w Russell, w oddali, po prawej Paihia |
Jeżeli nie do Auckland, to właśnie tutaj zawijają jachty żeglujące wokół świata. Po rozkoszach tropikalnych wysp Pacyfiku, na sezon cyklonów uciekają do Nowej Zelandii i chronią się w Bay of Islands. W kilku marinach i na niezliczonych kotwicowiskach stoi tu tysiące jachtów wszelakiej maści. Jest sporo warsztatów szkutniczych, a przed główną mariną w Opua, gdzie można oficjalnie przekroczyć granicę, stoi zawsze kilka samochodów, bądź do wynajęcia, bądź do zakupu na kilka miesięcy z ofertą odkupienia. W ten sposób załogi jachtów przeczekujących tutaj letnie cyklony na Płd Pacyfiku mogą sobie pozwiedzać Nową Zelandię. To w ogóle jest fajnie skonstruowane z tymi cyklonami. Jak w Nowej Zelandii jest zima i siąpi deszcz to można spokojnie płynąć na Fiji, Samoa i takie tam, bo cyklony są wtedy na północ od równika. A jak schodzą, w drugiej połowie roku, na południe to się po prostu ucieka przed nimi do Nowej Zelandii, gdzie właśnie jest milutkie lato, Boże Narodzenie i inne atrakcje.
Opua, kotwicowiska ciągną się kilometrami |
...przygoda pod żaglami ;-) mam nadzieję, że im się liny pod nogami nie poplątały |
Promenada w Russell |
Tu w Russell, w nadbrzeżnych kafejkach jest dużo sympatyczniej niż w pełnej wrzawy Paihi |
a wieczorem mamy taki widok .... zmierzch w Russell |
Niedaleko na północ od Bay of Islands, w miejscowości Mangonui, znaleźć można najlepszy na świecie Fish and Chips shop. Jak to tam z nim jest, czy jest najlepszy, czy nie, to trudno powiedzieć, ale fakt jest, że fish'n'chips podają tam zacne, jak należy, zawinięte w papier (niestety nie w gazetę), świeżutkie i zrobione pysznie.
World famous Mangonui Fish Shop :-) |
...pyszności... |
A poza tym to im bardziej na północ tym cieplej - nawet papaya próbuje dojrzewać |
...banan też... |
....a i zwierzyna sympatyczna. To są kaczki na całkiem odludnej plaży, nad morzem, w zasadzie jedzą z ręki.... |
07 maja 2013
Rotorua
Rotorua to miejsce, w którym jak na razie spędziliśmy w Nowej Zelandii najwięcej czasu. Mieszkaliśmy tu w latach osiemdziesiątych przez ponad sześć lat pod siedmioma adresami. Tutaj urodziły się Samantha i Nicole. Za każdym razem jak tu przyjeżdżamy pachnie nam domem (tzn siarkowodorem czyli zgniłymi jajami), bo Rotorua praktycznie zbudowana jest na polu geotermalnym. Mieszkańcy Rotorua mawiają: "U nas śmierdzi? Gdzie tam - to reszta kraju dziwnie pachnie".
Na Północnej Wyspie, po Auckland, Rotorua to miejsce najczęściej odwiedzane przez turystów. Nagromadzenie hoteli i moteli w mieście jest imponujące. Co tak przyciąga tutaj turystów? Zaczęło się od wszystkich atrakcji geotermalnych: gejzerów, gorących błot, gotujących źródełek. Rotorua była również bazą wypadową do oglądania Białych i Różowych Tarasów, dopóki nie zniszczył ich wybuch wulkanu Tarawera (patrz wpis "Tarawera"). Potem sam fakt zniszczeń po wybuchu wulkanu był turystyczną atrakcją.
Rotorua była przez wiele lat znanym uzdrowiskiem z leczniczymi wodami, kąpielami błotnymi i temu podobnymi atrakcjami. Była i jest również centrum kultury Maoryskiej. To tutaj przyjeżdża się na najlepsze koncerty i pokazy obyczajów Maoryskich, uczty hangi (różne mięska i warzywa pieczone w piecu ziemnym).
W ostatnich dziesięcioleciach dodano do tego jeszcze inne atrakcje: kolejka gondolowa na górkę Ngongataha, z której można później zjechać rodzajem bobsleja po betonowym torze; Agrodome - pokaz kunsztu farmerskiego, tresura psów pasterskich, strzyżenie owiec, pokaz różnych ras owiec i bydła. To tutaj, w Rotorua, wymyślono i opatentowano urządzenie zwane Zorb czyli olbrzymią plastikową kulę, w której można stoczyć się z górki. Kula jest przezroczysta, żeby oglądający mieli większy ubaw oglądając tego idiotę, który dał się w niej zamknąć, bo minę ma nietęgą już po pierwszym przekotłowaniu się w toczącej się kuli.
Nie będę wyliczał innych wymyślnych atrakcji, bo jest ich naprawdę co niemiara i codziennie dziesiątki autobusów pełnych spragnionych turystów zmierzają do tego zagłębia turystyki. Dodam tylko, że Rotorua leży nad jeziorem o tej samej nazwie i jest bramą do krainy wielu jezior w okolicy. To na te jeziora właśnie jeździmy na pstrągi, a w okolicznych lasach zbieramy grzyby.
Gejzer Pohutu na polu geotermalnym Whakarewarewa - troszkę widać skalę w porównaniu z turystyczną gawiedzią |
Poniżej gejzera taki kawałek, który podobny jest do Białych Tarasów zniszczonych przez wybuch wulkanu Tarawera |
Rotorua była przez wiele lat znanym uzdrowiskiem z leczniczymi wodami, kąpielami błotnymi i temu podobnymi atrakcjami. Była i jest również centrum kultury Maoryskiej. To tutaj przyjeżdża się na najlepsze koncerty i pokazy obyczajów Maoryskich, uczty hangi (różne mięska i warzywa pieczone w piecu ziemnym).
Na tle "autentycznej" scenografii przedstawiającej stara wioskę odbywa się koncert i pokaz zwyczajów maoryskich, wszystko zrobione z lekkim przymrużeniem oka i całkiem sympatycznie |
W Agrodome można zobaczyć wszystkie rasy owiec, pokazy psów pasterskich, strzyżenia owiec, pokarmić jagnięta butelką... |
...a na koniec zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia z gwiazdami pokazu |
Nie będę wyliczał innych wymyślnych atrakcji, bo jest ich naprawdę co niemiara i codziennie dziesiątki autobusów pełnych spragnionych turystów zmierzają do tego zagłębia turystyki. Dodam tylko, że Rotorua leży nad jeziorem o tej samej nazwie i jest bramą do krainy wielu jezior w okolicy. To na te jeziora właśnie jeździmy na pstrągi, a w okolicznych lasach zbieramy grzyby.
Dom zdrojowy zwany Tudor Towers mieszczący główne baseny i łaźnie lecznicze |
Subskrybuj:
Posty (Atom)