Szukaj na tym blogu

21 maja 2017

Dziwny jest ten świat...

...jak kiedyś wspaniale śpiewał Niemen. Tamta prorocza piosenka była o czymś, co dzisiaj zwane jest w Polsce zdaje się hejtowaniem. Swoją drogą nie do wiary jakim prorokiem Niemen się okazał. Może nie tyle prorokiem ile jego piosenka nabrała innego znaczenia w dobie internetu.

Ja jednak nie o hejtowaniu, bo jako dinozaur już dluższy czas temu z Fejsbuka się wypisałem więc nikt mi tam naubliżać nie może.  Tutaj, na blogu jak widać głównie sami swoi więc jak do tej pory nikt mnie nie hejtuje. No ale pewnie się doczekam....Może po tym co poniżej.

Świat jest dziwny z wielu powodów. Przyznam, że w miarę starzenia się znajduję ich coraz to więcej. Większość to jednak wyraźnie raczej efekt mojego tetryczenia niż świata, ale jest kilka spraw, które zadziwialyby mnie  pewnie nawet gdybym miał dzisiaj 20 lat. Jestem pewien. Podejrzewam, że nawet zadziwiałyby mnie bardziej wtedy niż teraz.

Ostatnio moim ulubionym tematem są "self-driving cars" (jak to sie tłumaczy aktualnie na polski?) a zaraz potem cała koncepcja życia w coraz to większych miastach,  po których poruszać się będziemy w ślicznych, elektrycznych, self-driving samochodzikach, których już nawet nie będziemy posiadać tylko je wynajmować jak taksówki.

Największe firmy, media, świat nauki prześcigają się w zachwytach jak to już niedługo dożyjemy tego stanu powszechnej szczęśliwości, w którym już nigdy nie będziemy musieli "cierpieć" za kierownicą.

A ja jakiś taki dziwny jestem i raczej cieszę się, że na naszej nowozelandzkiej prowincji pewnie tego nie dożyję. Żal mi tych ludzi, którzy w tym zachwycającym świecie zatracą umiejętność prowadzenia samochodu i poczucia wolności.  Wożąc tyłki w tych zarzyganych kapsułkach (no bo przecież wreszcie będzie można sie spokojnie napić) nie będą już mogli wskoczyć do bryki, wrzucić grilla i wędek do bagażnika, przyczepić łódki, pojechać w plener na ryby i zaszyć się gdzieś w głuszy. Prześliczny self -driving samochodzik jeszcze długo w wertepy nie pojedzie.

Jakiż nudny będzie to świat.

Cieszy mnie natomiast ten okres, którego być może dożyję, kiedy połowa samochodów na drogach - prowadzona przez kamery, czujniki i komputery - ciągnąć się będzie bezpiecznie jak przysłowiowy smród po gaciach. Ja natomiast, będę sobie lawirował pomiędzy nimi ryzykownie, łamiąc kilka zasad wprowadzając durne komputery w panikę. A w niech lebiegi, które już zatracą umiejętność prowadzenia, będą co chwilę lądować z nosem na szybie, rozlewając przepyszną kawę i śniadanko z McDonaldsa co to sobie właśnie konsumowali, no bo przecież prawadzić nie muszą.

Czyli świat nie będzie taki nudny.

Podpisano: Wywrotowiec.



03 maja 2017

Post Scriptum do posta Odmłodzeni na chwilę

Tak, żeby oddać trochę więcej atmosfery naszego wrześniowego wypadu na Niue. Wieloryby, żółwie, groty i morskie węże. Co kto lubi.....


26 kwietnia 2017

Tolkien wiecznie żywy

Nowa Zelandia staje się coraz popularniejszym krajem wśród światowych turystów. Mimo, że drogo ci u nas jest niemożebnie, to jednak coraz tańsze bilety lotnicze i aura w miarę cywilizowanego kraju na końcu świata pełnego cudów natury wabi coraz to większe rzesze podróżników. Tubylcy z jednej strony są bardzo dumni z tego, że świat ich ojczyznę docenia, ale też zaczynają powoli narzekać, że ich spokojny żywot i niezakłócony dostęp do tych wszystkich darów przyrody zaczyna cierpieć. Nowozelandczycy często robią wrażenie, że im na pieniądzach turystów wcale mocno nie zależy. Owszem fajnie jest trochę grosza zarobić, ale żeby od razu w pas się kłaniać i samemu nie mieć czasu popłynąć na ryby? O nie! Co to - to nie!

No ale cóż, turystyczna hołota mimo wszystko wali drzwiami i oknami i chyba nic się na to poradzi.

A tymczasem na lotniskach ciągle pełno Tolkienowskich symboli. Oto kilka fotek z lotniska w Wellington.





Tych dwóch to chyba każdego klienta by przekonało do zakupów....