Dla cierpliwych i wytrwałych….
Teraz, kiedy już decyzja co do zakupu domu zapadła i miejmy
nadzieję, do transakcji wcześniej czy później dojdzie, możemy się wreszcie
wziąć za pokazywanie Wam okolic i opowiadanie o Nowej Zelandii.
Na początek kilka fotek weekendowych z opisami, a potem
zacznę systematyczne, tematyczne reportaże i opowiastki. Zakładam, że skoro to
czytacie to umiecie również uruchomić maps.google.com jak również Google Earth.
Tak więc mapek raczej pokazywać nie będę, bo możecie to sobie pięknie znaleźć
(pewnie z jeszcze lepszymi, konkurencyjnymi zdjęciami) na Google Earth, używając nazw z tekstu.
Przypomnę zatem, że mieszkamy aktualnie w Ohope,
miejscowości letniskowej, która, tak jak nasze Polskie wybrzeże, wypełnia się
turystami od połowy grudnia do końca marca. Tuż przed Świętami Bożego
Narodzenia kończy się bowiem w Nowej Zelandii rok szkolny i akademicki, a
większość firm, które nie muszą podtrzymywać produkcji czy usług jest zamykana
co najmniej na okres od Świąt do 3 stycznia (a często na dłużej). Gros
obywateli zjada świątecznego indyka w pierwszy dzień Świąt, a drugiego dnia Świąt
wyjeżdża na wakacje. Okres od Świąt do końca stycznia to odpowiednik naszej końcówki
czerwca, lipca i sierpnia. Z końcem stycznia (jak u nas 1 września) dzieci
wracają do szkół a dorośli do pracy.
Ohope Beach ciągnie się od niewielkiego pasma wzgórz (po którego zachodniej stronie leży Whakatane) aż po koniec piaszczystej mierzei osłaniającej Ohiwa Harbour.
Ohope Beach w całej okazałości. Właśnie rozpoczyna się przypływ i Pacyfik zaczyna wlewać się do Ohiwa Harbour |
Na wzgórzu nad Bryan's Beach Ineczka spogląda na Ohope |
Jadąc dalej na wschód dojeżdżamy do miasteczka Opotiki, które jest już naprawdę jak z poprzedniej epoki.
Kościółek w sercu Opotiki, chyba najstarszy budynek w mieście |
Trochę młodszy hotel. Całe centrum miasteczka wygląda jak dekoracja do filmu |
Wracając z Opotiki do domu |
Gdy z Whakatane wyruszymy na zachód to w zasadzie każdą
drogą musimy najpierw przejechać przez Rangitaiki Plains – równinę, przez którą
wpływają do morza trzy rzeki: Rangitaiki i Tarawera po stronie zachodniej i Whakatane po stronie wschodniej. Cały ten teren jest płaski
jak stół, świetny do hodowli bydła, a jeszcze lepszy do podtapiania. To jest
moje główne pole bitwy, na którym z reguły będę przegrywał, bo wszystkie te rzeki
wypływają ze sporych zlewisk górskich i wystarczy parę dni dobrego deszczu i
powódź gotowa. Całe szczęście, że nikt tu nie spodziewa się cudów, tylko paru
godzin ostrzeżenia, aby zabrać bydło wyżej i wynieść graty na górne piętra.
Od
południa nad całą równiną góruje stożek Mt Edgecumbe – pięknego i na razie spokojnego
wulkanu, u którego podnóża rozłożyło się miasteczko Kawerau. Jest to ośrodek przemysłowy wykorzystujący wielkie
pola geotermalne do zasilania szeregu papierni, celulozowni i wytwórni wszelakich
płyt na bazie drewna. Na południowy
wschód od Kawerau, aż prawie po jezioro Taupo, rozpościerają się olbrzymie lasy
produkcyjne, które dostarczają surowiec dla przemysłu w Kawerau i szeregu
innych podobnych centrów przemysłu leśnego.
Mt Edgecumbe - w kraterze jest małe jeziorko |
codownosci
OdpowiedzUsuń