Szukaj na tym blogu

25 lutego 2013

Nie będzie nam tu Francuz czy Jankes pluł...

My Nowozelandczycy :-) jesteśmy ambitni i niezależni. Ostatnio byłem na zebraniu INGENIUM  - to jest organizacja zrzeszająca inżynierów pracujących w samorządach. Trzeba przyznać, że ich spotkania są najbardziej rzeczowe i ciekawe. Żadnego bicia piany, ciekawe historie z życia, fajne forum wymiany doświadczeń. Na ostatnim spotkaniu zarząd zaczął lansować ideę przyłączenia się do bliźniaczej organizacji w Australii. Ponieważ kraje te są w sumie mocno podobne i problemy również te same więc z wielu względów takie połączenie ma olbrzymi sens. Koledzy Kiwisi w zasadzie myślą, że i owszem, ale żeby przyłączać się do Australijczyków?!! O zgrozo! Australijczycy już nawet zaproponowali, że z nazwy usuną słowo Australia i wstawią Australasia, żeby nas nie drażnić, no ale jednak to utrata niezależności! Matko!

My Nowozelandczycy nikomu kłaniać się nie będziemy. W latach siedemdziesiątych osiedli tutaj na emeryturze wszyscy zagorzali hipisi i zaszczepili idee pokoju i rozbrojenia. Mimo, że Nowa Zelandia była członkiem wojskowego paktu ANZUS (jak sama nazwa wskazuje członkami była Australia, NZ i US) to stwierdziła, że nie chce mieć nic wspólnego z bronią jądrową i grzecznie poprosiła Wujka Sama by nie przysyłał tutaj okrętów z bronią jądrową na pokładzie. Wujek Sam odpowiedział, że nie będzie się tłumaczył co się znajduje na którym okręcie więc NZ powiedziała, żeby się zabierał wobec tego z tym całym żelastwem i nie pokazywał więcej. I to był koniec paktu ANZUS. Nie będzie nam tu nikt mieszał....

No ale najbardziej to się podłożyli Francuzi. Długo potem jak Rosjanie i Amerykanie zakończyli swoje próby nuklearne, Francuzi odpalali ładunki atomowe na Atolu Mururoa we Francuskiej Polinezji. Prosił ich cały świat, żeby sobie już dali spokój a oni swoje. Wyraźnie im te zabawki nie chciały działać, czy coś. No wiecie, to tak jak z francuskimi samochodami - zawsze coś zepsute. No więc twardo testowali. Cały świat na nich warczał, ale jak zwykle konkretne akcje przeprowadzał Greenpeace, wpływając na wody zakazane i przeszkadzając w próbach jak tylko można było. Polewali ich Francuzi z armatek wodnych, robili wstręty, a towarzystwo z Greenpeace swoje. No więc Francuzi zakombinowali po swojemu. W lipcu 1985 roku, kiedy flagowy statek Greenpeace'u, Rainbow Warrior, stał w porcie, w Auckland przygotowując się do kolejnej wyprawy na Mururoa, w biały dzień, przy dostępnym dla wszystkich nabrzeżu, dwójka francuskich komandosów wysadziła statek w powietrze. W największym mieście oficjalnie zaprzyjaźnionego kraju. No bezczelność!

Przegieli mocno, a jeszcze na dodatek dali się frajerzy złapać. Posadzili ich więc Kiwisi do ciupy za terroryzm, co nie podobało się oczywiście Francji. Parę lat trwały negocjacje, aż w końcu dwójka komandosów miała odsiedzieć resztę wyroku w Nowej Kaledonii. Podpisano umowę i para poleciała. Jak tylko doleciała do Nowej Kaledonii to Francuzi umowę podarli i wrzucili do morza, a komandosi polecieli do Paryża, gdzie od Prezydenta dostali po medalu za bohaterstwo i po niezłym odszkodowaniu za poniesione krzywdy.

Oj nie lubimy my tu Francuzów, oj nie....

Po wyciągnięciu wraku Rainbow Warrior na powierzchnię, został on załatany i odholowany na północ do Matauri Bay. Tam został zatopiony i jest dziś atrakcją dla nurków i morskiej flory i fauny

Tam, niedaleko tej wyspy w oddali, spoczywa Rainbow Warrior a jego śruba wmontowana została w pamiątkowy monument.


1 komentarz:

  1. jak bedziesz tak ciekawie pisac ciagle, to strasznie to powoduje zaniedbywanie moim obowiazkow.

    OdpowiedzUsuń