Szukaj na tym blogu

16 września 2013

Bring the old mug home, boys!!!!

Niewiele rzeczy cieszy Kiwis bardziej niż zwycięstwa sportowe. Kiedy odbywa się jakieś większe wydarzenie sportowe ulice pustoszeją i życie zamiera. Z reguły chodzi o mecze rugby z różnymi odwiecznymi rywalami (nie ma ich zbyt wielu, bo rugby to dosyć zamknięty klub obejmujący właściwie tylko Wyspy Brytyjskie, Francję, RPA, Australię i Nową Zelandię a w porywach dołączają do nich Japonia i Rumunia - reszta się nie liczy). W sobotę wieczorem All Blacks (ci od sławnej haki), czyli narodowa drużyna Nowej Zelandii gościli u siebie Springboks, czyli narodową drużynę RPA. Krew lała się strumieniami, Francuski sędzia o mało nie pożegnał się z życiem, jatki były straszne, ale All Blacks wygrali. Uff.

W niedzielę rano trochę skacowani Kiwis zasiedli przed telewizorami, bo w San Francisco, pomiędzy Golden Gate a Alcatraz, Team New Zealand miał kontynuować niszczenie Teamu Oracle. Jak do tej pory wynik był 6:-1. Minus po stronie amerykańskiej wziął się z tego, że Oracle przyłapany został na oszukiwaniu w wyścigach kwalifikacyjnych i za karę miał rozpocząć nie od zera a od minus dwóch punktów. W siedmiu wyścigach Kiwis wygrali sześć razy, a Amerykanie raz. Wyglądało na to, że niszczenie trwać będzie nadal, bo katamaran Oracle był jak dotąd wolniejszy i coś im po prostu nie szło. No a poza tym, ich skipperem jest Australijczyk, więc jest dodatkowa frajda z dołożenia im.

Aż tu nagle okazało się, że Amerykanie zebrali łódkę i siebie do kupy i rozpoczął się bardzo dramatyczny wyścig. Start wygrali Kiwis, ale później widać było, że Amerykanie byli wyraźnie szybsi. Próbując ratować sytuację, Kiwis -  ciągle jeszcze na prowadzeniu - zdecydowali się na szybki zwrot przez sztag, by zablokować Oracle. To, co stało się wtedy było na pewno przyczyną paru zawałów w NZ, a wyglądało tak:

http://www.youtube.com/watch?v=xvab4IKr8fM

Zawałów byłoby pewnie jeszcze więcej gdyby nie ten kac po wieczornym dołożeniu Springbokom, który wielu uratował życie, bo po prostu zaspali.

No, a dziś rano, kiedy miały odbywać się dwa kolejne wyścigi to już nikt nie pracował, tylko wszyscy tkwili przed telewizorami. Kiwis przegrali pierwszy wyścig i miny były markotne, ale kolejny wyścig jest już dziś oceniany jako najlepszy wyścig w całej historii Pucharu Ameryki. Jak ktoś ma sporo czasu to można rzucić okiem tutaj (wyścig nr 10):

http://www.youtube.com/watch?v=sN8ykSNoanI

No i na dziś wynik jest 7:1, choć tak na prawdę 7:3 tyle, że Amerykanie mają zabrane 2 punkty karne. Ponieważ wyścigów ma być w sumie 17 więc Kiwis potrzebują już tylko jedno zwycięstwo by przywieźć ten "stary kubek" z powrotem do Nowej Zelandii. Amerykanie, by go zatrzymać musieliby wygrać teraz wszystkie, pozostałe 7 wyścigów. Jeśli tylko Kiwis skutecznie nie przewrócą łódki to wydaje się, że kubek jest nasz.

Jak na właściciela 12 tonowej, betonowej krypy strasznie się tym podniecam, prawda?



    

2 komentarze:

  1. Teoretycznie niemożliwe stało sie możliwym. Jankesi zrobili to 7 razy z rzędu. To powinienem się chyba cieszyć. Nasi (północnopółkulowi) dokopali im. Ale jakoś tak moja sympatia do akurat tej zbieraniny ludzkiej jest niska.
    PoTomek Zalasem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, w Nowej Zelandii w zasadzie nikt od tygodnia nie pracowal tylko wszyscy tkwili przed telewizorami niedowierzajac temu co sie dzialo pod Alcatraz. To juz drugi dzien jak cala nacja jest w zasadzie sparalizowana. Jankesi zrobili to 8 razy z rzedu bo mylilem sie w swojej interpretacji przepisow. Jedynym pocieszeniem jest to, ze to glownie nowozelandzcy konstruktorzy pomogli Oracle szybko pozbierac ich lodke do kupy, jak tez, ze w amerykanskiej druzynie prawie co drugi to Kiwi. No, ale to nie zmienia faktu, ze Kiwi przegrali a Jankesi przejda do historii jako najwspanialszy come back w dziejach sportu.

      Usuń