Szukaj na tym blogu

07 kwietnia 2014

Poloniki

W Whakatane stanowimy we dwójkę 2/3 całej Polonii. Pozostała 1/3 to pan Stanisław znany tutaj oczywiście jako Stan, który kiedyś zadzwonił do mojego sekretariatu i powiedział, że chciałby porozmawiać z tym polskim managerem. Zaprosiliśmy więc go na obiadek. Pan Stanisław jest przemiłym, przeszło 80-latkiem, który pojawił się tu w Whakatane prosto z Holandii, gdzie był się znalazł jeszcze podczas wojny, jako nastolatek, po tym jak jego rodzice zginęli w Polsce. Przemieszkał w Whakatane całe życie, pewnie jako cała lokalna Polonia, aż został zdetronizowany przez nas. Ostatnio miał mały wypadek na schodach swojego domku, ale na szczęście tylko się potłukł i nic nie połamał. Spotkaliśmy się tydzień temu na otwarciu wystawy malarskiej poświęconej ... bitwie pod Monte Cassino. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale w tej bitwie nasi żołnierze przelewali krew razem z nowozelandzkim batalionem Maoryskim. Tutaj, też wspomina się często tę bitwę, a i nawet wspomina się Polaków.

Ogólnie rzecz biorąc przypadkowo spotkać innych Polaków w Nowej Zelandii jest raczej trudno. Będąc wycieczkowo w Auckland, mowa ojczysta doprowadziła do spotkań z czterem osobami. Miły chłopak z plecakiem, pracujący jako trener tenisa w Australii, pokłonił się nam na ulicy. Młoda panienka, córka podobnych jak my emigrantów z lat 80-tych, zaczepiła nas w jakiejś knajpie. Usłyszałem rónież na głównym, portowym deptaku parę rodzimych turystów, wymieniających soczyste uwagi na temat tego, które z nich zawiniło, że uciekł im prom na jedną z wysp. Fryzura, a raczej jej brak, mięsiste zwały na karku gentlemana, złoty łańcuch oraz dyskotekowy styl madame spowodowały, że szybko zawróciłem ku właśnie nadchodzącej z naszymi gośćmi Ince instruując ich, by szybko przeszli na angielski.

Dzięki blogowi spotkaliśmy się z Martą i Tomkiem, którzy działają w Auckland oraz poznaliśmy Małgosię, która właśnie kilka miesięcy temu popełniła ten sam czyn, czyli zdecydowała się osiąść na emeryturę w NZ.

I to właśnie poprzez Małgosię, doszło do spotkania z Ewą, szefową Tauranga Regional Multicultural Council. TRMC organizuje doroczny Tauranga Multicultural Festival. Wszelkie grupy etniczne prezentują tu swoje lepsze lub gorsze produkcje sceniczne oraz prowadzą stoiska z narodowymi potrawami. Jechaliśmy na ten festiwal z nastawieniem lekko sceptycznym, ale ranga i wielkość imprezy przekroczyła nasze oczekiwania. Ilość prezentujących się nacji czy to na scenie, czy poprzez stragany z narodowymi potrawami była imponująca. Podejrzewam, że ze trzydzieści narodowości.
Historic Village w Tauranga gościła Tauranga Multicultural Festival
Sercu bliskie dziewczyny z Kiribati (to tuż obok Tuvalu)
Pączki, faworki, makowiec i inne pyszności
Magda - dyrektorka, nauczycielka wszystkiego, woźna, ale przede wszystkim talent muzyczny i trzon małej polskiej szkoły w Tauranga, wraz ze swoimi pupilami

Grupa rosyjska Matrioszka



Brasilian sensation Ely DeLautour wraz z lokalną grupą perkusyjną samby
No, więc jak widać było gorąco. Znaleźliśmy nawet polskich żeglarzy, z którymi być może spotkamy się na Wielkanoc na zlocie w okolicach Półwyspu Coromandel.

Następnego dnia w Taurandze odbyła się kolejna impreza, już tylko polonijna. Szkoda, bo uważam, że można było tę reprezentację Brazylii też zaprosić. A nie, przepraszam, reprezentacja Brazylii była obecna, w postaci przemiłej młodej osoby tyle tylko, że odzianej już nie tak efektownie jak Ely.

W foyer centrum kulturalnego Taurangi, nasza Pani Ambasador dokonała odsłonięcia tablicy pamiątkowej poświęconej Fryderykowi Chopinowi. Wszystko to w ramach programu Polish Trails in New Zealand, którym Polska Ambasada próbuje uczcić 40-to lecie nawiązania stosunków dyplomatycznych z NZ.

Her Excellence Beata Stoczyńska

Magda (ta od polskiej szkoły) już w stroju wieczorowym, z wirtuozerią zaprezentowała mini-recital dzieł Fryderyka
Dobrze, że się wybraliśmy, bo z jakiegoś powodu frekwencja polonijna była raczej skąpa. Jak widać Chopin, to jednak tylko dla wybranych.

Z wybranymi poszliśmy więc później na lunch i było całkiem miło.


2 komentarze:

  1. to wszystko tam u Was jest takie wizualnie wycackane, no niech Ci bedzie, przyznaje, wlacznie z Brazylijska reprezentacja, a do tego przypieczetowane kameralnym recitalem Chopinowskim uroczej Magdy ?!
    jestecie jakie wazne pany, cy co?

    OdpowiedzUsuń
  2. Tomku super !
    Fajnie wiedziec ,ze w Tauranga jest tez Polonia.
    Dziekujemy za swietne inforacje i Ince ,ze oddala Wasz wspolny czas na pisanie bloga.
    Pozdrowienia z wiosennego Cork J.B.

    OdpowiedzUsuń