O - to nas ubodło! To my tu naszą krwawicą próbujemy podtrzymywać regionalną gospodarkę, własne podatki lokalne inwestujemy w rozwój gospodarczy, a rząd nam dywanik spod nóg wyciąga?!!! O nie - jeszcze wam pokażemy krwiopijcy z Air New Zealand!
Na początek merowie naszych opuszczanych miasteczek pojechali wykłócać się z premierem. Widać jednak klamka zapadła i wrócili z niczym. No to wobec tego my was też czniamy i poszukamy sobie innej linii lotniczej. Szukać długo nie trzeba było. Sama się znalazła. I to jaka? Prawie międzynarodowa. Air Chathams .... Limited nawet.
http://www.airchathams.co.nz/
Linia to egzotyczna, założona i obsługiwana przez grupkę lotniczych fanatyków i hobbystów. Obsługuje od wielu lat ruch pomiędzy macierzą a Chatham Islands, które jak może pamiętacie leżą jakieś 800 km na wschód, w ryczących czterdziestkach. Takie nasze Wyspy Owcze, czy Szetlandy. Gwiździ, leje, ale pięknie i dziko, z plejadą ciekawych zwierzaków i rezerwatów. Samoloty Air Chathams od wielu lat stanowią niezbędny most powietrzny dla kilkuset mieszkańców Chatham Islands i woziły na swym pokładzie chyba wszystko - nawet owce i kury. W niedalekiej przeszłości Air Chathams obsługiwała także lokalne połączenia na Tonga, między wyspami archipelagu. (Dużo sprawniej niż aktualna, finansowana przez pomoc ChRL linia lotnicza RealTonga, która po wycofaniu chińskich samolotów ma zaledwie jeden samolocik. To właśnie on podczas naszego niedawnego pobytu się zepsuł i utknęlismy na dwa dni na Tongatapu).
Convair 580 - nasze połączenie ze światem |
Pupilkiem właściciela Air Chatams jest jednak jeszcze starszy DC-3. Legendarny liniowiec, który w latach 30-tych i 40-tych stanowił trzon floty większości linii lotniczych. Ten samolot właściwie nie lata rejsowo. Używany jest przez Air Chathams raczej jako maskotka i atrakcja dla sympatyków lotnictwa.
DC-3 legenda awiacji |
Po krótkim obwąchiwaniu się, prezentacji Air Chathams w naszym magistracie, niewiele się namyślaliśmy i podpisaliśmy umowę. Musimy wydać, co prawda koło 50 tys twardych, żeby podnieść standard naszego lotniska (Convairy są 50 miejscowe i nie mogą lądować na nielicencjonowanym lotnisku tak jak mogły 20 miejscowe kukuruźniki Air New Zealand), ale i tak jesteśmy szczęśliwi. Whakatane pozostanie na mapie awiacji NZ.
Feta na lotnisku na całego, a Air New Zealand chyłkiem wykonuje jeden z ostatnich lotów |
Gyrokoptery to fajne latadełka, takie latające foteliki |
Odrzutowce to w Whakatane wielka atrakcja, a jeszcze na dodatek zabytkowe to już bomba... |
Ten helikopter lata regularnie nad Whakatane wożąc turystów nad White Island. Wczoraj nawet pokazywał troche akrobacji. |
A cztery takie rosyjskie Jaki dały pokaz akrobacji grupowej. Jak odpaliły to brzmiały jak ZIŁki z budowy Huty Katowice, ale latały przekonywująco... |
A na parkingu przed terminalem można było podziwiać inne stare graty |
A dziś nad ranem jedziemy większą grupą autobusem do Auckland, żeby wraz z prasą i telewizją przylecieć pierwszym, triumfalnym lotem Air Chathams do Whakatane.
Air New Zealand - mamy was gdzieś.....
no, rzeczywiscie, pokazaliscie Air New Zealand. Girokopter cacko.
OdpowiedzUsuńIndywidualne, latające samochody też by im pokazały! O ile pamięć nie myli, to myśleliście o zainwestowaniu w podobny biznes swego czasu? Tamten chyba ostatecznie 'didn't take off', że tak powiem, ale czyż ten nie wygląda obiecująco: http://www.aeromobil.com/ ? W dodatku zza miedzy, bo ze Słowacji.
OdpowiedzUsuńTrzeba jednak przyznać,że te auto-żyra na fotce też robią profesjonalne wrażenie - przeszklona kabina, komfort i szykany, nie to co wczesne prototypy co to przypominały motolotnie z zerwaną płachtą.
Ściskam Szanowne Inkotomki,
Rafał