Szukaj na tym blogu

20 czerwca 2016

Coś dla dzieci...i nie tylko czyli pomnik dla Hairy Maclary i jego przyjaciół

Wszyscy przechodzimy okresy znajomości kultowych pozycji literatury i sztuki dziecięcej. Najpierw kiedy odkrywamy je sami, jako kilkuletnie smarkacze. Potem, kiedy w rodzicielskim zachwycie czytamy i oglądamy je razem ze swoimi pociechami. Kiedy nasze bachory pojawiły się na świecie naszym ulubionym autorem był Dr Seuss. Może dlatego, że jego angielskie rymowanki były takie proste i rytmiczne, ale również dlatego, że pełno w nich było takich "dorosłych" skojarzeń i dowcipów. Dzieci pewnie to inaczej odbierały, ale nam się je czytało dobrze.

W tym samym okresie lat osiemdziesiątych pojawiły się książeczki o podobnym charakterze napisane i ilustrowane przez nowozelandzką autorkę Lynley Dodd. Wtedy nie zwróciliśmy na nie uwagi, a teraz Lynley Dodd to już Dame Lynley, a jej seria książeczek  jest bardzo znana w angielskojęzycznym świecie.

Dame Lynley - bardzo oddana sprawie psiara i kociara - głównymi bohaterami uczyniła właśnie zwierzaki. A oto jak je sama przedstawia:

"Schnitzel von Krumm
with a very low tum, (jamnik)
Bitzer Maloney
all skinny and bony, (chart)
Muffin McClay
like a bundle of hay, (owczarek staroangielski)
Bottomley Potts
covered in spots, (dalmatyńczyk)
Hercules Morse
as big as a horse (mastif)

and Hairy Maclary
from Donaldson's Dairy" (włochaty kundelek na cienkich nóżkach)




Są tam jeszcze dwa koty:

Scareface Claw
the toughest tom in town

oraz

Slinki Malinki
who was blacker than black

Uzupełnieniem tej czeredy jest maleńka żółta kaczuszka

pittery pattery
Zachary Quack

No to teraz, jak już znacie imiona głównych bohaterów możecie sobie ich wszystkich obejrzeć na nadmorskim deptaku w Tauranga, gdzie niedawno, z wielką pompą otwarto taki niby ich pomnik. 

Scareface Claw rządzi na słupie a Slinki Malinki kombinuje z boku

Hairy Maclary próbuje przemówić mu do rozumu

Schnitzel von Krumm


Bottomley Potts



























Blitzer Maloney


Muffin McClay
a Zachary Quack próbuje obudzić Herculesa



a dzieciaki mają frajdę...



3 komentarze:

  1. swietne! to jest trafnie spelniona rola sztuki parkowej.
    zawsze z biciem serca otwieram Twoj blog wiedzac ze opowiesz cos nowego, cos z humorem i ciekawie. dzieki.

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER .....

    Ale co WY na to:
    http://m.nzherald.co.nz/bay-of-plenty-times/news/article.cfm?c_id=1503343&objectid=11660630

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wszedzie na swiecie, tak I tutaj przepasc miedzy bogatymi I biednymi sie powieksza. Swiat pochloniety szalenstwem social mediow I technologii, ktora moze juz manipulowac wszystko, pedzi w kierunku ciaglego powiekszania tej przepasci. Maluczcy sa szczesliwi kiedy dostana chleba I igrzyska I to sie im zapewnia. Naiwni mysla, ze przez social media maja wplyw na polityke, a tak na prawde to mozni tego swiata maja wplyw na nich I steruja ich zachowaniami jak chca (patrz Brexit). Tutaj na dodatek dochodza jeszcze tzwn roznice kulturowe. Po pierwsze nawet w stosunkowo bogatych rodzinach dzieci, nawet w zimie, lataja na bosaka lub w klapkach (bedzie niedlugo o tym film). Ale przedewszystkim statystyki dotyczace domestic violence, kids killed by care givers, kids living below poverty line etc ze wzgledu na poprawnosc polityczna nie wspominaja o jakich przynaleznosciach etnicznych jest mowa. Reszte dopowiedz sobie sam. Jako Kiwi tez juz staram sie byc politycznie poprawny.

      Usuń