Szukaj na tym blogu

21 września 2012

Urządzamy się bardzo powoli...

Jutro minie dwa tygodnie od otrzymania kluczy a my ciągle jeszcze w lesie. Najpierw ja zabawiałem się na konferencji, potem rozpoczęły się prace wydobywcze - wydobywanie skarbów z paczek. Paczki niby opisane i ponumerowane, ale jak jest to stos 15 paczek szeroki, 10 paczek długi i cztery paczki wysoki to samo przestawianie tej kostki Rubika jest wyczerpujące. Opisy też lakoniczne więc i tak trzeba każdą otworzyć, żeby przekonać się co tak na prawdę jest w środku. A potem jak już zacznie się rzeczy wypakowywać, to zostaje góra pustych pudeł, papierów, tektury, bąbelków i innych profesjonalnych materiałów pakowalniczych, którą również trzeba jakoś układać. Jednymi z pierwszych potrzebnych rzeczy były oczywiście narzędzia, wkrętarka, śrubokręty itd.… i ni cholery nie można ich było zlokalizować. Przewalałem te pudła w tę i z powrotem no i oczywiście znalazłem narzędzia w ostatnim możliwym a wkrętarkę wcięło. No to przewaliłem raz jeszcze i znalazłem zołzę spakowaną razem z grillem. Uciechy po pachy.


W garażu jakby luźniej, ale bałagan coraz większy


Pomału wyłaniają się zarysy poszczególnych pokoi. Zagracone to wszystko niemożebnie, bo tych mebli za dużo, ale zaczynamy czuć się trochę u siebie. Co prawda nawet Inka, która ustawiała rzeczy w kuchni musi teraz otworzyć każdą szufladę zanim coś znajdzie, ale już to zaczyna wyglądać jak kuchnia. Mamy już internet - wolny niemiłosiernie i drogi jak cholera, ale jakoś tam działa. Mamy podłączoną telewizję Sky. Też droga jak pies i mocno zastanawialiśmy się czy ją w ogóle brać. Jednak zdecydowaliśmy, że musimy trochę poznać lokalną scenę polityczno-kulturalną, żeby się szybciej zintegrować. Stanęło pianino, zaczęła grać muzyczka, ekspres do kawy zadziałał. Coraz milej...

Nasza sypialnia trzy dni temu


Nasza sypialnia dziś


Muzyczka zaczęła grać ale ściany gołe



A tak na razie wygląda Wasza sypialnia

















12 września 2012

Paczki doszły....


 
Wczoraj, podczas gdy ja zabawiałem się na dwudniowej konferencji w Auckland, Ineczka dzielnie kierowała zespołem młodych chłopaków, którzy przywieźli z portu wszystkie nasze graty. Nawet udało jej się ich pogonić, aby co cięższe meble rozpakowali i wstawili do odpowiednich pomieszczeń.  Jakimś cudem udało im się to wszystko upchnąć do chałupy i garażu, ale Ineczka musiała już wyjść, żeby się drzwi zamknęły. Przesadzam trochę, ale naprawdę wybuchamy śmiechem co chwila przeglądając to wszystko. Mamy na przykład dwa dywany, a nasz dom calutki wyłożony wykładziną dywanową. Mamy stół do ping-ponga, ale w całym domu i w garażu, brak jest miejsca by go postawić. Nawet w ogrodzie nie ma ani kawałka wystarczająco płaskiego terenu by go tam użyć. Mamy jeszcze całe mnóstwo zupełnie niepotrzebnych rzeczy, ale o tym później. Zdjęcia mówią same za siebie jaki teraz mamy problem.





 

08 września 2012

Na swoim...



No to jesteśmy na swoim.

Wczoraj była tzw "settlement date" czyli zamknięcie transakcji i przekazanie kluczy. Cała ta transakcja załatwiana była zupełnie poza nami. Brała w niej udział nasza agentka od nieruchomości, prawnicy nasi i prawnicy sprzedających no i bank. My musieliśmy tylko dostarczyć do banku kasę i podpisać u prawników papiery. Poza tym wszystko działo się zupełnie poza nami i tylko wczoraj, koło południa zadzwoniła nasza agentka, że wszystko załatwione i że możemy odebrać od niej klucze, do których oczywiście dołączyła kartkę z gratulacjami. No i Ineczka pojechała odebrać klucze i piloty do garażu, zadzwoniła do mnie i po pięciu minutach otwieraliśmy drzwi do naszego nowego domu.


Dom, jak dom, łącznie z garażem 230m kw. Ciągle trochę za dużo jak dla nas dwojga, ale zmierzamy we właściwym kierunku. W Zalesiu mieliśmy 370m plus garaż więc jednak jakiś postęp w kierunku normalności jest.
Dom puściuteńki i wypucowany. Można wreszcie spokojnie obejrzeć szczegóły. Połaziliśmy po nim godzinkę i musiałem wracać do roboty. Tak naprawdę to dopiero dzisiaj, w sobotę zaczęliśmy pukać w ściany i macać klamki.

Przewieźliśmy dziś większość gratów z obecnie wynajmowanego domu i zaczęliśmy pomału wszystko rozkładać. Mimo, że mamy w tej chwili 10% naszego dobytku, już zaczęło brakować miejsca w kuchni i w sypialnianych szafach. Jak w poniedziałek dowiozą resztę to nie wiem co my z tym wszystkim zrobimy. A tam będzie stół od ping-ponga i kredensy, i biblioteki, i trzy stoły, i w ogóle…. dobrze, że przynajmniej fortepian się sprzedał.





 


Po dokładniejszych oględzinach stwierdziliśmy, że nasz dom to taki typowy produkt współczesnej mody - wszystko na pokaz a niewiele dla wygody. Już widać, że kuchnię musimy przerobić, półki w szafach również, dostawić szafki i półki w łazienkach, nie mówiąc już o garażu, który jest puściutki z gołymi ścianami, bez żadnych półek, schowków, już nie mówiąc o jakimś wbudowanym stole warsztatowym. No ale takie rzeczy to lubimy, więc będzie co robić. Jak do tego jeszcze dodać ogród to roboty mamy na rok.

 

 
 
Ale najważniejsze, że już na swoim...a czytelników bloga prosimy o wyrozumiałość, bo teraz będzie spore zamieszanie, z internetem, z podłączaniem routerów, komputerów, sprzętu grającego, zmianą wszystkich wtyczek na kabelkach itd. mogą być pewne opóźnienia, ale będę się starał...