Wczoraj, podczas gdy ja zabawiałem się na dwudniowej
konferencji w Auckland, Ineczka dzielnie kierowała zespołem młodych chłopaków,
którzy przywieźli z portu wszystkie nasze graty. Nawet udało jej się ich pogonić, aby co cięższe meble rozpakowali i wstawili do odpowiednich pomieszczeń. Jakimś cudem udało im się to wszystko upchnąć
do chałupy i garażu, ale Ineczka musiała już wyjść, żeby się drzwi zamknęły.
Przesadzam trochę, ale naprawdę wybuchamy śmiechem co chwila przeglądając to
wszystko. Mamy na przykład dwa dywany, a nasz dom calutki wyłożony wykładziną
dywanową. Mamy stół do ping-ponga, ale w całym domu i w garażu, brak jest
miejsca by go postawić. Nawet w ogrodzie nie ma ani kawałka wystarczająco płaskiego
terenu by go tam użyć. Mamy jeszcze całe mnóstwo zupełnie niepotrzebnych rzeczy,
ale o tym później. Zdjęcia mówią same za siebie jaki teraz mamy problem.
Eeeeee, stare polskie przysłowie mówi: Od przybytku głowa nie boli. Dacie radę. Tylko trzeba sobie to ciągle powtarzać. Będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńKochane Inkotominki, paczki doszły ... wygląda to naprawdę nieźle szkoda, że nie możemy tak poprostu wpaść do was i pomóc! Buziaki i do dzieła
OdpowiedzUsuńdobrze ze ocean jest blisko, bedzie latwo wyrzucac.
OdpowiedzUsuńKochani
OdpowiedzUsuńWreszcie odnalazłem link do waszego bloga a jak to Linki więc się udało. Przeczytałem wszystko co napisaliscie i jestem pełen podziwu. Notabene cały czas jesteście w naszej pamięci no i jako wzór odwagi i madrej decyzji a także jako natchnienie do działania. Zawsze tak myśle ze skoro daliscie radę tak daleko to tu blisko tym bardziej powinno być łatwiej. Macie wspaniały dom i już widzę jak go sobie urzadzicie w polskim stylu. A spostrzeżenia Tomka ze brak stołu narzedziowego świadczą, ze już się rwie do pracy - i tak trzymaj bo co sobie człowiek sam zrobi to inaczej smakuje. Trzymamy za was kciuki i do usłyszenia.
Basia i Piotr L.
:D Widze swoje lozko. :)
OdpowiedzUsuń