Szukaj na tym blogu

28 stycznia 2014

Oh my Lorde....

No i mamy w Nowej Zelandii kolejny powód do dumy. Lorde dostała właśnie dwie nagrody Grammy! Za piosenkę roku i za najlepszy występ solo.

17-latka, z Takapuna Grammar School w ciągu roku wspięła się na szczyty kariery. Panienka, faktycznie jest utalentowana, ale wiadomo, że w dzisiejszym świecie to trochę za mało. No więc idąc śladami wielkich wzorców jest również dość ekscentryczna. To odróżnia ją od tłumu innych utalentowanych, którzy jednak nie mają wystarczającej siły woli, żeby pozostać mocno kopniętym. Lorde trzyma fason na tyle skutecznie, że dała się zauważyć no i proszę. Dzieciaki w Takapuna Gramar nie mogą się doczekać, kiedy wróci dokończyć maturę. Na razie podobno jest jeszcze normalna i w porzo. Miejmy nadzieję, że nie skończy jak Amy Winehouse, której talentu szczerze mi żal.

http://www.hollywoodreporter.com/news/grammys-lorde-performs-royals-674189

Trzymajmy kciuki za Ellę (tak ma naprawdę na imię), w sumie jest ok.



20 stycznia 2014

Święta, Święta i już prawie po....

Wierni czytelnicy, jeśli jeszcze tam są, pewnie zauważyli pewną obsuwę. Otóż Święta w tym roku jakoś nam się wydłużyły. Zasługa to przemiłych gości, którzy w tym sezonie dopisali. Mamy więc sporo zajęć a przy okazji zwiedzamy nowe i dla nas tereny. Będzie z tego trochę materiałów do przyszłych wpisów, a na razie tylko donoszę, że choć z lekka zaganiani to żyjemy świetnie.



Wigilijna kolacja zawierała co najmniej 12 potraw, choć z typowych polskich był tylko barszczyk czerwony (na własnym zakwasie), uszka z grzybami (no chińskie, suszone grzybki, ale całkiem jak prawdziwki), kapusta z grzybami (własnego kiszenia, pycha, no a grzybki znowu chińskie, ale nawet bardziej jak prawdziwki), fasolka jasiek (butter beans z puszki, ale doprawione naprawdę profesjonalnie) i jeszcze tam parę takich jak krewetki w kilku formatach czy tatar z łososia (to zamiast mulistego karpia).

odcedzanie uszek
Na pierwszą gwiazdkę nie czekaliśmy, bo takowa tutaj pojawia się w okolicach 21:30 (wigilijny wieczór to odpowiednik nocy Świętojańskiej, czyli najdłuższy dzień w roku), więc towarzystwo umarłoby z głodu.



No a w pierwszy dzień Świąt od razu na plażę, a później w dalsze objazdy z gośćmi, którzy do tego czasu na dobre otrząsnęli się z jet-lagu. Jak zwykle kupę radości było pod gejzerami i gorącymi błotami Rotorua i przy oglądaniu ptaszków kiwi w ich nocnym domku ...




ale jeszcze więcej frajdy przyniosło oglądanie i macanie zwierzaków w Agrodome, czyli pokazowej, nowozelandzkiej farmie.








Zasadnicza grupa gości już wróciła do siebie, ale w między czasie dojechała kolejna, a za trzy dni dojeżdża jeszcze jedna para. Jakoś staramy się łączyć chodzenie do pracy z obowiązkami gospodarzy. Trzeba przyznać, że mieszkanie w miejscowości wakacyjnej bardzo sprawy ułatwia. Jak nie mamy konceptu lub czasu to wypędzamy gości na plażę i wszyscy są szczęśliwi.

I tak oto Święta w tym roku skończą nam się pewnie w połowie lutego. Dobrze, że choinkę udało się już rozebrać.


18 grudnia 2013

Tuhoe

Kiedyś przedstawiłem to Maoryskie plemię, które mieszka w przepięknej krainie Te Urewera (patrz wpis SH38 Project). Ciągle jestem członkiem grupy roboczej, powołanej do znalezienia metody na przerobienie wąskiej szutrowej drogi zwanej SH38 na coś ciut lepszego, aby  łatwiej i bezpieczniej było do nich dojechać.

Tuhoe to jedno z trzech największych iwi (plemion) zamieszkujących nasz dystrykt. Przy tym najbardziej kontrowersyjne. Zaszyci w większości w swoich pięknych górach trzymają się mocno na uboczu i nie mieszają z innymi. Mają swoje odrębne tradycje, już rozpoznaję ich odmienne piosenki, styl przemówień i zawołań, które są częścią ich obrzędów i uroczystości.

W ostatnim okresie większość Maoryskich iwi przechodziło proces tzwn "settlements under Treaty of Waitangi". Po prostu wreszcie w dzisiejszych czasach przyznano, że litera Treaty of Waitangi była przez wiele lat łamana i rząd NZ zdecydował, że zrekompensuje Maoryskim plemionom różne świństwa jakie ich spotkały od tamtego czasu, a które przecież nie powinny były ich spotkać.

Jako jedni z ostatnich swoją ugodę podpisali Tuhoe. Dostali ok $130 mln odszkodowań plus uzyskali prawa do zarządzania Parkiem Narodowym Te Urewera, który tak na prawdę jest ich domem.

Jak to zwykle przy takich okazjach jest wiele lepkich paluszków, które wyciągają się po tę kasę, ale na szczęście w dzisiejszych czasach większość iwi powołało specjalne organizacje, które są w zasadzie komercyjnymi przedsiębiorstwami.  To one przeprowadzały cały proces negocjacji ugody, a teraz będą zarządzać majątkiem jaki dostaną od rządu. We wszystkich trzech iwi na naszym terenie szefami tych organizacji są dość sprawni i nieźle przygotowani młodzi ludzie, którzy dają nadzieję, że cała ta kasa nie pójdzie na marne.

Spotykam się z nimi regularnie i obserwuję ich zmagania jak próbują pogodzić współczesne, mądre zarządzanie z tradycjami, w  których tak mocno, ciągle tkwią. Jak u wszystkich rozwijających się społeczności paraliżuje ich niemożność przeciwstawienia się starszyźnie plemiennej, walka z małostkowymi sporami wewnętrznymi, prywatą, religijnymi przesądami czy wręcz zabobonami. To jednak temat na wielką oddzielną rozprawę.

Zwiedzanie placu budowy "centrali" Tuhoe
 Tuhoe są bardzo rozproszeni i doszli do chyba słusznego wniosku, że muszą zbudować swoje centrum kulturalno administracyjne. Zdecydowali, że przepuszczą sporo pieniędzy, ale przy budowie tegoż centrum pozostaną wierni swoim "zielonym" wartościom. W rezultacie budują pierwszy totalnie "zielony" obiekt w Nowej Zelandii, który będzie miał zerowy bilans energetyczny i będzie zbudowany prawie wyłącznie z ich lokalnych materiałów. Pomysł kosztowny i jak na Nową Zelandię totalnie nowatorski. Tak więc budynek będzie czerpał wodę z własnej studni, będzie miał swoją własną oczyszczalnię ścieków, będzie miał naturalną wentylację, solarne ogrzewanie wody i wnętrz, będzie pokryty dachem z paneli fotowoltaicznych, które będą w większości produkawły nadwyżkę energii. Większość drewna pochodzi z lokalnych zasobów leśnych. Ma to być pierwszy taki budynek w Nowej Zelandii.

Nowo wybrani radni podziwiają przedsięwzięcie Tuhoe
W międzyczasie w naszym magistrackim muzeum otwarliśmy wystawę pod nazwą Te Urewera Conversations. Wszystkie prace wykonane zostały przez artystów Tuhoe i parę rzeczy jest na prawdę godnych obejrzenia.

ciekawe formy przestrzennych witraży

gitary z maoryskimi zdobieniami


interesująca 3 metrowa instalacja z grubej włóczki