Szukaj na tym blogu

31 sierpnia 2014

Gadget man

Wszyscy, którzy mnie dobrze znają wiedzą, że zawsze miałem słabość do gadgetów. Zabawki dla chłopców. Toys for boys. Call it what you please.

Wyjeżdżając dwa lata temu z Polski obiecywałem sobie, że już wreszcie wydorośleję i będę bardziej pragmatycznie podchodził do życia. Żadnych drogich zabawek. Więcej powrotu do natury.

No cóż, nie wiem czy to słabość charakteru, czy efekt właśnie nadchodzącej 60-tki (powiązany z poczuciem, że to już bliżej niż dalej) w każdym razie nie wytrzymałem. Nie wytrzymałem, przemyślałem (dlatego mnie tu od miesiąca nie było) i doszedłem do wniosku, że co k...wa sobie będe żałował. Jak życ to żyć na pełny gwizdek. I tak właśnie wracam do moich ulubionych rozrywek.

Jednym z moich nigdy nie spełnionych marzeń było latanie. Już chyba nieco na to za późno, ale ponieważ zawsze lubiłem również filmowanie więc doszedłem do wniosku, że warto te dwie rzeczy połączyć.

Wczoraj poszedłem z Ineczką na Kohi Point lookout uczyć się latać i filmować. Efekt pierwszych lotów poniżej.










27 lipca 2014

Sezon na pomarańcze

Środek zimy to u nas sezon na cytrusy. Trochę tak jak późną jesienią jest w Polsce sezon na jabłka. Wreszcie spadły nieco ceny i można z wielkich skrzyń kupować to badziewie kilogramami.


Bardzo lubimy swieżo wyciskany soczek z grejpfrutów i pomarańczy. No więc do dzieła. Tyle, że tyle na raz się wypić nie da więc trzeba mrozić (jak kazała Baśka).


Troszkę się tego nazbierało.


Cała kuchnia się lepi. Pulpy, która zostaje po wyciskaniu obiadłem się tyle, że już pewnie na sok nie będę mógł patrzeć.


Produkt gotowy do zamrażarki.

Pyszności.

PS Baśka, w jakich pojemnikach mrozisz?

21 lipca 2014

Wschodnie wybrzeże

Jedną z zasadniczych różnic pomiędzy krajem wyspiarskim, a Polską jest to, że nie można tutaj używać zwrotu " jedziemy na Wybrzeże" albo "nad morze". Tutaj trzeba jeszcze to trochę doprecyzować, bo wybrzeże jest wszędzie i we wszystkich możliwych kierunkach, a nie tak jak w Polsce - na północy.

Pokazywałem Wam już kiedyś południe Hawke's Bay, na wschodzie Północnej Wyspy. Dwój-miasto Napier i Hastings. Art deco i winiarnie.

Pora wyruszyć z Dwój-miasta na północ. Z Napier do Gisborne jest 214 km. Połowa długości polskiego wybrzeża. Podobnie jak nad Bałtykiem - głównie białe, piaszczyste plaże. Z rzadka  przerywane skalnymi występami.


Po drodze żywej duszy, jedna maleńka miejscowość letniskowa zwana Mahia. Schowana wzatoce, za małym półwyspem. Dzięki temu ma trochę słabsze zafalowanie oceaniczne, ale i tak wszystkie te plaże są świetne do surfingu.

Mahia, leży na samej, prawej krawędzi tego zdjęcia. Ten maleńki biały pasek nad plażą to właśnie zabudowania Mahia Beach - wszystkiego 40 letniskowych domków i pole campingowe
Wzdłuż State Highway 2 napotykamy inżynieryjne atrakcje. Linia kolejowa jak z westernu. Niestety od kilku lat nieużywana, acz niezwykle malownicza.




Jak widać budowana w podobnym okresie jak wieża Eiffla, z filigranowych, kratownicowych belek. Zobaczyć parowóz, ciągnący kilka wagonów po czymś takim - byłoby fajne zdjęcie. Może powinienem się przeprosić z Photoshopem?



Po 214 km różnych miłych widoczków docieramy do Gisborne.

Jak każde szanujące się nowozelandzkie miasto, Gisborne ma swój "landmark" w postaci wieży zegarowej. 
Miasto leży nad Zatoką Biedy (Poverty Bay) i szczyci się tym, że to właśnie tutaj doszło do odkrycia Nowej Zelandii przez Kapitana Cooka.


W pażdzierniku 1769 roku, jako pierwszy dostrzegł ląd "Young Nick" czy raczej "Nick Young" - młody załogant na statku "Endeavour" dowodzonym przez Cooka. Pomnik młodego Nick'a, upamiętniający ten moment, góruje nad miejską plażą w Gisborne. Nieopodal, uwieczniony został sam szef ekspedycji, która jako pierwsza wylądowała w Nowej Zelandii i nawiązała kontakt z Maorysami.


Biedny Cook, po wszystkich swoich odkryciach i podróżach niestety nie doczekał ich owoców, ponieważ podczas swej trzeciej wyprawy, mimo sporego już doświadczenia w kontaktach z ludami Pacyfiku, zginął w stosunkowo głupiej potyczce na Hawajach. Cześć jego pamięci.