Wbrew plotkom rozpowszechnianym na kilku renomowanych portalach wcale nie zjedli nas ludożercy ani nie zasypał nas popiół wulkaniczny. Po prostu, jak mówi stare polskie przysłowie: "nie miała baba kłopotu - kupiła sobie dom". Znaczy kłopotów to na razie nie widać, ale końca roboty też nie. Tak więc - " by popular demand" - nie będę Was zanudzał pisaniem, ale pojadę ostro ze zdjęciami, które ilustrują tę trudną sytuację, jaką powoli staramy się opanować.
|
Jeszcze niedawno nasz garaż wyglądał tak.... co pięć minut przewalałem te pudełka, żeby coś znaleźć - no i pudełek powoli ubywało... |
|
Dziś garaż wygląda trochę lepiej, umeblowany został wykwintnie, wszelkimi szafami i szafkami, stoi tu nawet nasza nowiutka lodówka (czeka na przeróbki w kuchni, bo jest klempa za duża). Cośmy się naklęli, kładąc tę wykładzinę, to nasze. Kupiliśmy taniochę i się nam marszczyła, no ale w końcu to tylko garaż, a wygląda jednak nieco lepiej niż ta poplamiona sklejka. Na prawej krawędzi zdjęcia dzieło ostatniej niedzieli - jeżdżący stojaczek pod silnik do naszego pontonu, który (znaczy silnik) jest ciężki i zawsze mi kręgosłup chrzęści, jak go dźwigam, więc będzie teraz jeździł na stojaczku. A poza tym, dzięki stojaczkowi mogłem wykonać bezproblemowo wymianę olejów i zanurzyć go w beczce z wodą celem rozruchu i sprawdzenia czy jeszcze po tej podróży w kontenerze (do góry nogami) zadziała. Wykonałem również stół warsztatowy (niewiele go widać, ale co tam) a biurko Samanthy jest jakby stworzone do drobnych prac elektroniczno - klejniczych. |
|
Urządzanie kuchni i jadalni przeprowadzała siła fachowa, która do dzisiaj nie może mi wytłumaczyć logiki co i gdzie zostało umieszczone na półkach, szufladach i schowkach. No ale ja już robię postępy. Już mniej więcej wiem, gdzie znaleźć talerze, czasem trafiam na kubki, zupełnie bezbłędnie znajdują szufladę ze sztućcami i tylko nigdzie nie mogę znaleźć mikrofalówki. Ineczka mi ostatnio wyjaśniła, że została w Zalesiu, a tutaj jeszcze nie kupiliśmy, ale ja nie daję za wygraną i wierzę, że ją kiedyś znajdę - bez kupowania. Dla wnikliwych: Ineczka zajmuje się prostowaniem trzydziestu tysięcy arkuszy papierów, w które całe to badziewie było pozawijane, a które wymagały rozprostowania, bo w formie zmiętej, nigdy byśmy ich nie pomieścili - nawet w garażu. |
|
Ineczka, kochana robi dobrą minę do złej gry. Zresztą widać, że ten uśmiech raczej nieszczery, prawda? |
|
Gabinet, w którym aktualnie piszę, wyglądał jeszcze dwa tygodnie temu tak.... |
|
Teraz zaczyna już wyglądać trochę jak gabinet, choć jak widać jeszcze trzeba łokciami sporo rzeczy po biurku rozepchnąć, żeby dostać się do klawiatury |
|
Kompleks kuchenno-jadalno-tarasowo-salonowy wygląda już nieco lepiej choć ilość foteli i kanap, które przyjechały z Zalesia, stwarza nastrój lobby hotelowego. Zdecydowaliśmy jednak nic nie wyrzucać, no bo liczymy na tabuny gości utrudzonych długą drogą. |
|
Pianinko zostało wciśnięte w róg, bo już zupełnie nie było go gdzie wstawić. A o mały włos mielibyśmy jeszcze w garażu fortepian…. :-) |
|
Z kanap w salonie to nawet wygląda nieźle (szczególnie w szerokim obiektywie) |
|
Na tarasie jest nieźle, na horyzoncie nasza Whale Island... |
|
A jak wyjrzeć przez balustradę to na pierwszym planie nasz ogród, a dalej, ta trawa, to lokalny skwer, wzdłuż którego płynie sobie pod krzaczkami niewielki strumień. Na tymże strumieniu, który na koniec, niewielkim wodospadem wpada w środek miasta, zbudowane są trzy zapory retencyjne, żeby spowolnić spływ wody i nie podtapiać miasta. Tak więc podczas dużego deszczu przez godzinkę lub dwie miewamy pod oknami widok na dodatkowy akwen wodny, tworzący się powyżej widocznej w oddali tamy. Problem tylko taki, że dzieje się to zwykle w czasie takiej pogody, że normalni ludzie siedzą przed telewizorami z kubkiem herbaty - tylko inżynierowie, odpowiedzialni za ochronę przed powodzią gapią się przez okno... |
|
A grając sobie na pianinku, na wschód mam taki widok (poprzez drewniane ptaszki)... |
|
A Ineczka, zmęczona rozpakowywaniem (i moim kaleczeniem pianina) ma już dosyć... |
|
...właśnie posadziła pierwsze zieleninki w donicach na tarasie.... |
|
...i pomagała mi dzielnie powiesić to cholernie ciężkie lustro przy wejściu.... |
|
...które to wejście udekorowane zostało komódką z Samanthy pokoju. |
|
No a teraz to już oboje marzymy tylko o naszym sławnym, wodnym łóżeczku, które w te chłodne noce daje nam cieplutki komfort. |
No, to już wiecie, dlaczego tak długo nie pisałem. Teraz będę się starał nadrobić wszystkie błędy i wypaczenia.
Bardzo mi się wszystko podoba, super się urządziliście! :-) A widoki z okna i tarasu przepiękne!
OdpowiedzUsuńKochani, zacznijcie już choć troszeczkę odpoczywać. Jest cieplutko, domowo w środku, a widoki na zewnątrz cudne, do tego wiosna ... ach!
OdpowiedzUsuńbuziaczki Kasia