Ja wiem, ja wiem - ci, których od dawna już te wypociny
nużyły nie będą tego czytać, ale Wy wierni czytelnicy przyjmijcie słowa skruchy.
Urządzanie domu spowodowało brak napływu nowych materiałów i brak czasu na
pisanie (jak również i warunków). Przecież nie będę Wam pokazywał kolejnych
zdjęć nowo złożonej szafy czy biurka. Jesteśmy już pomału na etapie wieszania
pierwszych obrazów, ale graciarni jeszcze we wszystkich kątach pełno. Więc nie o
tym.
Dziś będzie jak w tytule. Hakuna Matata! Myślę, że większość
pamięta tę śpiewkę z Króla Lwa. Dla przypomnienia http://www.youtube.com/watch?v=ejEVczA8PLU
No więc nie, nie chodzi o „problem free philosophy” lecz o
miejscowość Matata, która leży około 30 km na zachód od Whakatane i jest jednym
z tych miejsc, które pochłaniają sporo mojego czasu jako szefa od
infrastruktury naszego dystryktu.
Nad laguną w Matata |
Matata to licząca około 240 dymów osada, usytuowana na
zachodnim końcu Rangitaiki Plains (czyli takich tutejszych mini Żuław), poprzez
które wpływają do Bay of Plenty trzy większe rzeki. Miejscowość leży sobie
ładnie, wzdłuż piaszczystej plaży, u podnóża niewielkiego masywu górek. Od
plaży i wydm odgradza ją błękitna laguna (takie jezioro trochę jak nad
Bałtykiem). Matata to typowa dla tego regionu osada, gdzie około połowa
populacji to rdzenni Maorysi a reszta to biali, którzy pomału zaczęli się tu
osiedlać. Na początku lat 2000 zapowiadało się, że dzięki pięknemu położeniu
Matata powoli zacznie przekształcać się w miejscowość letniskową (taką jak
Ohope), ceny działek rosły, powstawało coraz więcej ładnych domów letniskowych
i przeprowadzało się tu coraz więcej emerytów. Zapowiadało się, że będzie tu
"Hakuna Matata" ale 18 maja 2005 roku sporo się zmieniło.
W nocy z 17 na 18 maja zaczęło padać i popadało mocno aż do południa.
Trzy strumienie wypływające ze wspomnianych górek wezbrały znacznie, lekko
podtopiły to i owo, ale raczej nikogo to nie zdziwiło – w sumie normalka. Po
kilku godzinach przerwy około 16:00 nad górkami nastąpiło coś, co nazywamy
oberwaniem chmury. Bardzo skoncentrowany deszcz o niebywałej intensywności. Obliczono,
że był to tzw. deszcz 200-500 letni. Po pół godzinie deszcz zaczął słabnąć, ale
ze zlewisk strumieni na Matatę runęły tysiące metrów sześciennych – tyle, że
już nie wody, ale skał, kamieni, błota, drzew i wszelkiego badziewia. Nie wiem,
jak się to fachowo nazywa po polsku, ale jest to takie zjawisko, gdy poprzez
dolinę górską zaczyna płynąć tyle wody i w takim tempie, że wszystko zostaje
wypłukane i zawieszone w wodzie. Cała ta masa posuwa się w dół dużo szybciej
niż normalna fala powodziowa, bo jest bardziej podobna do lawiny.
Poniżej wylotu doliny strumienia Awatarariki |
No i zrobił się niezły bałagan. To, że nikt nie zginął to raczej cud i wynik tego, że sporo domów w maju stało raczej
pustych (początek tutejszej zimy). Z 240 domów prawie jedna trzecia została
uszkodzona, droga krajowa zasypana, linia kolejowa zawalona, mosty gdzieś w
ogóle zniknęły. Około 700-800 tysięcy metrów sześciennych tego dziadostwa w
środku wsi i w pięknej lagunie, razem z domami, łodziami, samochodami itd. No
jaja.
Się porobiło...woda przyniosła kamienie do czterech metrów średnicy |
Piękne domy z widokiem na morze |
Afera oczywiście na skalę krajową, premier, oficjele, helikoptery,
obietnice pomocy itd. No i nasz dzielny District Council też się przejął swoimi
podatnikami i powołał sztab kryzysowy, który od samego początku, łącznie z
radnymi podjął kilka brzemiennych w skutki decyzji. Mianowicie, miast posłuchać
lokalnych Maorysów (którzy wcześniej ostrzegali, że takie rzeczy się tu
zdarzają co kilkadziesiąt lat) wymyślili,
że przywrócimy wszystko do poprzedniego stanu, zasiedlimy z powrotem ten
zmieciony z powierzchni ziemi teren (no bo tam były przecież działki warte
ciężkie miliony) a przed następnym takim kataklizmem to wszystko zabezpieczymy,
jakoś….
Wylot doliny strumienia Waitepuru |
No i faktycznie, po wielkiej akcji oczyszczania, pozwolono
ludziom odbudować domy poniżej wylotu dolin strumieni. U wylotu doliny jednego
z mniejszych zbudowano wielki basen, który ma niby wyłapać w przyszłości taką
lawinę i skierować wodę i lżejsze badziewie poza wieś (kto te setki tysięcy
metrów sześciennych potem wywiezie, gdzie i za ile to nie bardzo wiadomo).
Jednak na tym największym strumieniu, zwanym Awatarariki, panowie
inżynierowie polegli. Szukali jakiś rozwiązań po świecie i wymyślili, że
zastosują taką elastyczną siatkę z wielkich stalowych pierścieni, którą
rozciągnie się w poprzek doliny strumienia i jak taka lawina nastąpi to woda
sobie przez nią popłynie a skały i badziewie się zatrzyma jak na wielkim sicie.
Takie rozwiązania owszem stosuje się na świecie, ale na dużo mniejszą skalę.
Tutaj wychodziło, że taka sieć musiałaby mieć 17 metrów wysokości i ze 30 szerokości
a zakotwienie jej w zboczach doliny wymagałoby bloków porównywalnych z kotwami
Golden Gate (przesadzam, ale tylko trochę). Im dłużej chłopaki kombinowali z
projektem tym bardziej cena rosła. Aż wreszcie ktoś rozsądny zadał pytanie: no
dobra, jak już to zbudujemy i załóżmy, że zanim to wszystko przerdzewieje, za
50 lat powtórzy się taki kataklizm to co potem? Co potem zrobić z tym
badziewiem złapanym w tę sieć? 500 tysięcy metrów sześciennych rumowiska w
kanionie – trzeba to usunąć przed kolejnym większym deszczem.
Taką sieć chciano zbudować na Awatarariki aby złapać to wszystko co widać na pierwszym zdjęciu |
No i wreszcie puknięto się w głowę, że zatrzymywanie takiego
kataklizmu to raczej tak jak próba zatrzymania tsunami albo trzęsienia ziemi.
Owszem, można wybudować wzdłuż wszystkich plaż mury na 20 metrów wysokie i odpowiednio
silne tylko za co i czy aby na pewno nie chcemy widzieć już morza. Natura jest
od nas silniejsza i trzeba się z nią liczyć, ale walczyć z nią nie ma sensu. Trzeba
znaleźć inne rozwiązania i zrezygnować z szalonych projektów.
To właśnie między innymi dlatego Marty ściągnął mnie tu do
Whakatane – żeby krytycznie spojrzeć na te wszystkie szaleństwa i znaleźć
jakieś rozsądne rozwiązania, na które będzie lokalną społeczność stać.
Ciekawą mam robotę, prawda?
Hakuna Matata.
ale masz zadanie!!!!!!
OdpowiedzUsuńprzyslac Ci skrzynke WD40 na smarowanie rozgrzanego mozgu?
e tam WD40, ja smaruje avocado - przynajmniej pachnie lepiej choć WD40 tez calkiem, calkiem...
UsuńKochani, przyznaję, że z niecierpliwością czekałam na kolejne doniesienia z NZ. Szczerze zazdroszczę pracy koncepcyjnej. A jeśli potrzebny jest ktoś do pomocy to ....
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Was gorąco Kasia.