Szukaj na tym blogu

10 listopada 2013

Wiadoma rzecz stolica....

Mój wierny czytelnik z Trójmiasta, bardzo trafnie pogonił mi kota za zaniedbanie bloga. Wstydzę się okropnie i kajam, ale tyle rzeczy ostatnio zaczęło się dziać, że nie bardzo mogłem znaleźć czas na bloga. Sporo z tych rzeczy to sprawy zawodowe lub prywatne - do bloga się specjalnie nie nadające i nie specjalnie fotogeniczne - ale mimo wszystko jest wśród nich sporo blogowych tematów, tylko trzeba znaleźć czas.

Zacznijmy więc od stolicy, czyli Wellington.

No więc w zeszłym tygodniu udało mi się spędzić trzy dni i dwie noce w stolicy. Pojechaliśmy w kilka osób na konferencję Stowarzyszenia Managerów Samorządowych. Konferencja jak konferencja. W zeszłym roku była lepsza, ale kilka wystąpień było możliwych. Mnie bardziej interesował Wellington, który ostatni raz widziałem w roku 1990, czyli w momencie, gdy przeprowadzaliśmy się z Tuvalu na Wyspy Salomona. Na Tuvalu pracowałem dla Ministerstwa Spraw Zagranicznych Nowej Zelandii i po zakończeniu kontraktu musiałem przyjechać na tzw debriefing.

Wellington od tamtych czasów zmienił się mocno. Pewnie największe zmiany zauważyć można nad brzegiem zatoki, która dawniej była przede wszystkim nabrzeżem portowym i tylko niewielkie odcinki nabrzeży były otwarte dla przechodniów.

W latach dziewięćdziesiątych ruszył olbrzymi program przebudowy brzegów, który trwa do dziś. Rezultat jest taki, że wybrzeże wellingtońskie jest dużo przyjemniejsze niż to w Auckland, gdzie przecież zainwestowano olbrzymie pieniądze związane z organizacją Pucharu Ameryki.

Z Wellingtonem jest tylko jeden problem. Nie dość, że - jak pisałem poprzednio - jest najbardziej na południe wysuniętą stolicą na świecie, to położony tuż przy Cieśninie Cooka, oddzielającej dwie wyspy Nowej Zelandii, jest Wellington jednym z najbardziej wietrznych miejsc w kraju. Faktycznie łeb urywa tu prawie non-stop. No ale podczas mojego ostatniego pobytu nie było tak źle.

Popatrzcie sami co udało mi się obejrzeć urywając się z konferencji na chwilę.

Jednym z dominujących elementów jest olbrzymie muzeum narodowe Te Papa (tam odbywała się nasza konferencja)
Te Papa do niedawna była jedną z najbardziej odwiedzanych atrakcji turystycznych w Nowej Zelandii 
Wzdłuż promenady sporo wszelakich zabytkowych budynków, starych portowych magazynów...
W wielu miejscach pozostawiono, dźwigi czy inne sprzęty portowe
W centralnej części promenady jest stary port wojskowy i na jego długiej ścianie wmurowywane są różnego rodzaju tablice pamiątkowe
W centralnym miejscu, wmurowano jedną z najbardziej okazałych tablic
A oto jej treść
 
O Polonii kiedyś już pisałem i o polskich dzieciach z Pahiatua też. I to by było na tyle z Wellington.
 

7 komentarzy:

  1. Wierna czytelniczka z Trójmiasta dziękuje. Życzę Państwu duuużo zdrowia i szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
  2. chowacie sie za tablicami pamiatkowymi i zurawiami , a gdzie sa rzodkiewki, zagle i libacje?

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziekujemy za nowe informacje. Pozdrowienia z Cork.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj jest 11 listopada, takie wspaniałe nasze Polskie Święto.
    A ta pamiątkowa tablica - wzruszająca. Przez całe wieki Historia prowadziła lub rzucała Polaków po całym Świecie. Fajnie, że taka pamiątka jest również na drugiej półkuli.
    Dziękujemy za to zdjęcie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzisiaj jest 11 listopada, takie wspaniałe nasze Polskie Święto.
    A ta pamiątkowa tablica - wzruszająca. Przez całe wieki Historia prowadziła lub rzucała Polaków po całym Świecie. Fajnie, że taka pamiątka jest również na drugiej półkuli.
    Dziękujemy za to zdjęcie.

    OdpowiedzUsuń
  6. We Wrocławiu też czytają:)

    OdpowiedzUsuń