Szukaj na tym blogu

18 listopada 2014

Laureaci

Magistraccy urzędnicy nigdzie na świecie nie są popularni. Wszystkie lokalne problemy, dziurawe drogi, ciemne ulice, nieodebrane śmieci, niesmaczna woda, brudne sracze, za wysokie podatki - to wszystko ich wina, tych darmozjadów, co to siedzą w biurach, piłują pazury, popijają kawkę i robią wszystko, by interesanta odprawić z kwitkiem. Podobnie z samorządowcami czyli radnymi. Nie ma innego wyjścia, trzeba kogoś wybrać, ale nawet do tych, na których zagłosowaliśmy tak do końca zaufania nie mamy. W Polsce w związku z tym, nawet w małych pipidówach głosuje się wg klucza partyjnego, bo przynajmniej w ten sposób można bufetowej czy jakiemuś pisiorowi życie uprzykrzyć. (Gdy to piszę w Polsce trwa jeszcze podliczanie głosów, bo się system zkiepścił. Zdaje się, że kupiony został w przetargu publicznym za najniższą cenę. Hi,hi.)

Tutaj, w NZ, w samorządach nawet dużych miast upartyjnienia w zasadzie brak. Poszczególni radni mają jakieś koneksje partyjne, ale rzadko głosują wg klucza partyjnego zachowując się raczej jak niezależni. Ponieważ wybory są co trzy lata więc radni z reguły starają się jak mogą i są na prawdę rzecznikami mieszkańców. Ale mimo to wszystko co złe to ich wina i wina ich słono płatnych magistrackich urzędników.

Taki jest stereotyp i czasem jest w tym trochę prawdy, choć z reguły punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. W wielu miejscach na świecie (tak, tak w Polsce też) znałem wielu rządowych i samorządowych urzędników, którzy wypruwali sobie żyły i starali się jak mogli, a jednak ogólna opinia o ich organizacjach była zawsze krytyczna.

No i w tym kontekście pora się pochwalić. Nie wiem czy wspominałem już tu na blogu, że jednym z głównych powodów, dla których Marty (mój szef) ściągnął mnie tutaj była potrzeba totalnej zmiany kultury organizacji naszego magistratu. Trzy lata temu nasz magistrat był typowym, opresyjnym urzędem, którego celem było trzymanie za mordę obywateli, ściąganie z nich podatków, odprawianie z kwitkiem gdy tylko było można i zdzieranie z nich dodatkowych opłat za co się tylko da. Trwała zaciekła wojna wszystkich ze wszystkimi, magistratu z obywatelami i mediami, dyrekcji magistratu z radnymi, urzędników między sobą. Jatka. (Koloryzuję oczywiście, ale faktycznie podobno wesoło nie było). Po poprzednich wyborach radni wreszcie poszli po rozum do głowy, wywalili poprzednią szefową magistratu i przyjęli Marty'iego. On dokooptował Juliana (od spraw społecznych i mnie od infrastruktury). Do tego jeszcze doszedł nowy szef od HR Henry i w zasadzie bez żadnych większych dalszych zmian udało nam się obrócić organizację o 180 stopni. Dziś nikt już z nikim nie walczy. Radni i urzędnicy działają jak w zgranym zespole. Media piszą o nas już w zasadzie tylko w samych superlatywach. Podatki rosną tylko o inflację. Miasto pięknieje. Sielanka. (Znowu oczywiście koloryzuję, ale wszyscy naokoło mi mówią, że tak fajnie w mieście już dawno nie było).

No i właśnie w zeszłym tygodniu, ku zaskoczeniu wszystkich, nasze wysiłki zostały docenione. Co dwa lata lokalna firma energetyczna Horizon (oczywiście największa kasa) przyznaje nagrody dla najlepszych biznesów w różnych dziedzinach (najbardziej innowacyjny, najlepiej się rozwijający, najbardziej zielony itd.). No i w tym roku, w konkurencji "excellence in service delivery" pierwszą nagrodę sędziowie przyznali naszemu magistratowi. Najbardziej zatkało nas, bo to chyba jedna z pierwszych takich nagród w dziejach Nowej Zelandii. No i teraz chodzimy dumni jak pawie. Znowu koloryzuję. Poniżej zdjęcie  z gali rozdania nagród. W grupie Mayor i radni magistratu przemieszani z nami - magistrackimi urzędasami.

3 komentarze:

  1. no to chyba ewenement na skale swiatowa, bo n i g d y nie slyszalam o uczciwej polityce, no ale doczekalam sie. Gratuluje i niech te usmiechniete geby na zdjeciu nie zaznaja rozczarowan nigdy.

    OdpowiedzUsuń
  2. NZ ma 2 miejsce na swiecie w rankingu korupcyjnym , drogi Tomku jak to jest tam naprawde?
    Co o tym mowia Kiwis.
    Pozdrawiam z Cork J.B.

    OdpowiedzUsuń