Wchodzimy do banku i z lekka zmieszani prosimy panią za
ladą, żeby nam uaktywniła konto, które mieliśmy przeszło dwadzieścia lat temu.
„How can I
help you my Dear? Oh, you have come back to New Zealand! How lovely! Let me see.
No worries. All done”. W parę minut.
Uaktywnić
karty kredytowe? “No problem, Dear. New cards will be at you address in three
days. Lovely to see you. Give us a call when you need something else”. Pani
prawie zapomniała sprawdzić nasze paszporty. Robiła wszystko na gębę, aż jej sam
wetknąłem paszporty pod nos, bo mi jakoś głupio było.
Od kilku dni, jeszcze z Polski przeglądałem Trademe – tutejszy
odpowiednik Allegro - w poszukiwaniu
samochodu dla Inki. (Nasz dom jest około 6 km od miasta a tutaj jest jak w
Ameryce - bez samochodu nie da się
funkcjonować). Namierzyłem coś. Wsiedliśmy w mój samochód, pojechaliśmy do
dealera w Rotorua. Dał nam samochód na jazdę próbną. Sprawdziliśmy - jest OK.
Daliśmy mu czek, podpisaliśmy trzy kartki papieru i wyjechaliśmy. Takie to
proste. Żadnego przerejestrowywania, płacenia podatków, urzędów itp. Żadnego
dowodu rejestracyjnego, karty pojazdu. Wszystkie te sprawy ewidencyjne są w
urzędowych komputerach i gdy przyjeżdża się po nowy Warrant of Fitness (przegląd
techniczny) są weryfikowane z tablicami, które każdy pojazd ma od urodzenia do
śmierci (zamiast karty pojazdu). Tu też samochody czasem kradną (choć wywieźć
za granicę się raczej ich nie da) właściciele się legalnie zmieniają, a system
działa. Bez tysięcy dokumentów do noszenia, trzymania w domu, zmieniania w
razie zmiany adresu.
raj!
OdpowiedzUsuńTeż bym tak chciał kupować auto ;)
OdpowiedzUsuń