Szukaj na tym blogu

09 stycznia 2013

Sylwester

Sylwester na Antypodach znany jest jako New Year's Eve party. Ponieważ w świecie protestanckim nie ma zwyczaju obchodzenia imienin więc Sylwestry, Andrzejki, Barbórki i inne Noce Świętojańskie tutaj nie funkcjonują.

A więc obchodzimy tu wigilię Nowego Roku i obchodzimy inaczej. Ponieważ ogólnie jest to środek lata i środek wakacji więc większość imprez to prywatki (teraz zdaje się mówi się na to domówki?). Tak jak Święta Bożego Narodzenia to impreza przede wszystkim rodzinna, tak New Year's Eve to impreza towarzyska z przyjaciółmi. Bali Sylwestrowych w zasadzie w ogóle nie ma, bo i tak nikt by się tu w żadne stroje balowe, w środku lata, nie ubierał, a poza tym większość jest wtedy gdzieś w plenerze więc kończy się zwykle na kolejnym BBQ podlewanym piwkiem i winkiem. Młodzież, zapatrzona w transmitowane imprezy z Times Square czy innych Europejskich miast, próbuje trochę zbierać się na jakiś skwerkach czy przed klubami, ale ogólnie nastrój jest przede wszystkim prywatkowy.

Przed północą, podobnie jak wszędzie indziej, następuje zbiorowe odliczanie (12 godzin przed wami w Polsce he, he) a potem..... nie, nie, wcale nie szampan ani nie sztuczne ognie. Wszyscy stają w wianuszku dookoła, biorą się za ręce i odśpiewują skąd inąd piękną szkocką piosenkę Auld Lang Syne.


, a dopiero potem następuje indywidualne obcałowywanie się. W sumie fajny to zwyczaj i piosenka też ładna.

A fajerwerki? Trzydzieści lat temu, gdy skonstatowaliśmy, że nikt tu fajerwerków na Nowy Rok nie puszcza. W drugim roku pobytu zaoszczędziliśmy więc nieco z listopadowego Guy Fawkes Day i o 12, w Sylwestra, biwakując właśnie w Bay of Islands, wleźliśmy na jakieś wzgórze i strzeliliśmy kilka rakiet. W oddali usłyszeliśmy okrzyki podziwu i nawet kilka zakotwiczonych jachtów odpowiedziało flarami sygnałowymi. Poza tym cisza.

Teraz po trzydziestu latach sytuacja się trochę poprawiła. Trochę, bo z pewnością nie jest to morze sztucznych ogni, ale w co dwudziestym domu ktoś coś fajerwerkowego uskutecznia. Mizerne to raczej, ale kierunek jak widać nadaliśmy przed laty właściwy. Inny to by się chwalił, no a ja tylko wspomnę :-)

A w tym roku spędziliśmy New Year's Eve u starych znajomych w Rotorua, na trochę nietypowej prywatce, bo jeden z przyjaciół i gospodarz domu są utalentowani muzycznie i sporo czasu zostało poświęcone na granie i śpiewanie starych, dobrych pieśni Pink Floyd, Deep Purple, Santany i innych dinozaurów. Było mnóstwo uciechy a spać poszliśmy gdzieś koło czwartej.


3 komentarze:

  1. Witam serdecznie w Nowym Roku, jesteśmy już na miejscu (czytaj w pracy) i czytamy wszystkie nowinki z NZ. My Sylwestra mieliśmy 13 godzin po was i tez dość nietypowego bo na ciepło. Bardzo nam się to podobało więc kto wie, może w przyszłym roku razem, na plaży? byłoby miło. ADB

    OdpowiedzUsuń
  2. No prosze, posuwamy sie we wlasciwym kierunku tylko dlaczego mamy czekac az caly rok? Nu dawaj - jak mowia u Was na wschodzie....

    OdpowiedzUsuń
  3. Kujemy angielski, kujemy... No, żebyście się nie zdziwili, jak zaczniemy nadciągać.

    OdpowiedzUsuń