Kiwi to chyba najbardziej znany symbol Nowej Zelandii.
Ptaszek jest bardzo sympatyczny i większość ludzi na świecie zna jego wygląd.
Niestety nie sposób obejrzeć go na wolności na żywo, bo jest typowym, nocnym
Markiem, a w dzień siedzi zakopany w liściach czy innych badylach. Dla turystów
żądnych obejrzenia kiwi zbudowano w różnych mini-ogrodach zoologicznych
specjalne „nocturnal houses”, w których biednym ptaszkom zamienia się sztucznym
oświetleniem dzień z nocą. Szczęśliwa, turystyczna gawiedź, po paru minutach
przyzwyczajania oczu do ciemności, może sobie przez szybkę („nie pukać proszę”)
pooglądać biegające kiwi, które nie przypuszczają, że tak naprawdę na zewnątrz
jest właśnie dzień, a z nich przez całe życie robią idiotów. Istny Truman show.
Ptaszki kiwi są objęte oczywiście ścisłą ochroną i we
wrześniu organizuje się tutaj masowe liczenie ich populacji. Obiecywali nam
zaprzyjaźnieni Maorysi z Waikaremoana, że zaproszą nas na to liczenie, to może
wreszcie uda nam się zobaczyć kiwi na wolności. Poza tym, tak jak w Australii z
kangurami i koala, my w Nowej Zelandii mamy też odpowiednie znaki drogowe.
Innym symbolem Nowej Zelandii jest kiwi fruit. Tak naprawdę
jego kolebką są Chiny, ale jego uprawa na dużą skalę rozpoczęła się w Nowej Zelandii.
Sadzonki sprowadzono na początku XX wieku i uprawiano jako chiński agrest.
Pierwsze próby eksportu tych owoców do Anglii nastąpiły w latach
pięćdziesiątych i chiński agrest dostał wtedy bardziej chwytliwą nazwę handlową
Melonette. Nazwę szybko jednak zmieniono
ze względu na wysokie taryfy celne na melony, obowiązujące wtedy w Wielkiej
Brytanii. Wówczas to, z tak prozaicznych
przyczyn, powstała nazwa kiwi fruit i już nikt nie próbuje jej zmieniać.
Dzisiaj, ze względu na dystans do dużych rynków zbytu, Nowa
Zelandia straciła prymat w uprawie kiwi na rzecz Włoch. Rywalizacja między producentami na świecie ostatnio
jednak przygasła, bo wszyscy oni muszą się teraz jednoczyć w walce ze wspólnym
wrogiem o nazwie PSA. PSA to bakteria, która pojawiła się na plantacjach kiwi
przed trzydziestu laty, ale dopiero w ciągu ostatnich lat przybrała rozmiary
światowej epidemii. Sadownicy we wszystkich krajach walczą z PSA jak mogą, ale
wygląda na to, że przegrywają i jedynie wprowadzenie nowych odmian, które będą
odporne na PSA, może uratować tę bardzo ważną dziedzinę produkcji owocowej na
świecie.
Tutaj, w Bay of Plenty, znajduje się centrum uprawy kiwi
fruit w Nowej Zelandii. W Te Puke i okolicach działają olbrzymie pakowalnie i
przechowalnie. Do niedawna wielu plantatorów było milionerami. Dziś setki
hektarów upraw zostało totalnie zniszczonych przez PSA. Plantatorzy tracą
majątki życia, popełniają nawet samobójstwa. Uruchomione zostały rządowe
programy pomocy dla całego przemysłu. Podobna sytuacja jest we Włoszech,
Francji, Kalifornii, Korei, Chile. Pomór jak w średniowieczu. Nie dziwcie się
zatem, że kiwi w Auchan będą coraz droższe.
Wycieczka radnych z magistratu odpowiednio przyodziana |
Ta plantacja jest zdrowa. Brak liści i zieleni, bo to środek zimy. |
Wysokie żywopłoty chroniące od wiatru, ale na dole otwarte, aby nie zatrzymywać w kwaterach mrozu |
Podwiązki, zaczepy, zaszczepione pniaczki.... |
Dziś, wchodząc na teren plantacji wszyscy muszą przestrzegać
rytuału szpitalnej niemal higieny. Oto kilka fotek z wizyty w pakowalni (teraz
jest już grubo po sezonie) i na plantacji, która jest jeszcze zdrowa. Kiwi
rośnie w zasadzie dokładnie tak jak winorośl i jego uprawa wymaga bardzo dużych
inwestycji w systemy podpór, odciągów, olbrzymich żywopłotów chroniących przed
wiatrem, odpowiednich instalacji chroniących przed mrozem. Kiedy taką plantację
nagle zeżre takie PSA to faktycznie nic tylko strzelić sobie w łeb.
Bardzo ciekawy ten kraj, tylko dlaczego tak daleko?
OdpowiedzUsuńfascinujace, dzieki.
OdpowiedzUsuńa ta plaga to napewno wina Monsanto.
pszczoly tez przez Monsanto gina w tempie zagrazajacym trwaniu wielu upraw na calym swiecie.